 |
www.domogarov.unl.pl - FORUM Forum polskiej nieoficjalnej strony poświęconej twórczości aktora Aleksandra Domogarova
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alatariel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:15, 13 Lut 2009 Temat postu: Makbet |
|
|
Ktoś był? widział? Jeśli tak - to ten temat wręcz prosi się o Twoją wypowiedź
Ja niestety nie byłam, nie widziałam, ale tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]
znajduje się kilka recenzji tego spektaklu warto znaleźć i przecytać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
julijka26
Kompan
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 8:43, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Kto był ten ma szczęście, ja niestety nie należę do tych osób.
Jak on grał w tym przedstawieniu to ja jeszcze nie wiedziałam, że ktoś taki istnieje. Chociaż chciałabym je zobaczyć, to tak czy siak nie ma jak! Więc nie płaczę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alatariel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:06, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ktoś mi kiedyś powiedział, że cały spektakl został kiedyś wyemitowany w rosyjskiej telewizji, ale nei wiem czy to prawda... jeśli tak to znaczy, że gdzieś istnieje zapewne zapis spektaklu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
julijka26
Kompan
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 20:08, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Serio? Fajnieby było zobaczyć ten zapis. Bo jak narazie to widziałam tylko kawałki na rosyjskiej nieoficjalnej stronie A. Domogarova.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
julijka26
Kompan
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 14:22, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Apropo nagrywania przedstawień to większość sztuk teatru im. Mossowieta została nagrana, a potem wyemitowana na rosyjskim ranale "kultura". Więc te z A. domogarovem też.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alatariel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:41, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Hmmm nie powiedziałabym, że większość... z tych które teraz są grane to "Mój Biedny Marat" i "Cyrano de Berżerak" zostały wyemitowane, ale wciąż wszyscy czekają na Dr. Jekylla i Mr. Hyde'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aredhel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:56, 01 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Tak czy inaczej spektakl wyemitowany w TV to nie to samo co prawdziwe przedstawienie, choć lepsze byłoby to niż nic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nibenet
Kompan
Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Giżycko
|
Wysłany: Sob 15:20, 06 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Czyli nie można nigdzie tego już obejrzeć? Ściągnąć, albo online?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alatariel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:52, 07 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nibenet napisał: | Czyli nie można nigdzie tego już obejrzeć? Ściągnąć, albo online? |
Niestety RACZEJ nie , ale słowo "raczej" pozostawia nam nadzieję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alatariel
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:04, 08 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ostatnio przez przypadek również to znalazłam w końcu się odczekaliśmy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scarlett
Kompan
Dołączył: 20 Sie 2012
Posty: 1485
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:49, 21 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Super, że znalazłyście, obejrzę z przyjemnością.
Ja z kolei znalazłam świetny artykuł pisany przez polonistkę i logopedę Saszy - osobę, której dość mocno działał na nerwy Świetny, bo totalnie "odsłania" Saszę jako człowieka - babka pisze bez ogródek, jak pracuje się z nim na co dzień, jak Sasza reaguje, jaki jest, co lubi a czego nie, jak buduje rolę, co go denerwowało, czego się bał, wstydził, nie umiał, jak sobie radził emocjonalnie...
Uwielbiam ten artykuł za to, że "pokazuje więcej Saszy" niż jakikolwiek wywiad - miałam wrażenie, że stoję na tej próbie obok niego i widzę tytanicznie cięzko pracującego człowieka z krwi i kości, któremu aż by się chciało powiedzieć, że nieważne, jak zagra - i tak jest cudowny
[link widoczny dla zalogowanych]!prasa/didaskalia/41/cudzoziemiecn.htm
No i to boskie zdjęcie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nilla
Kompan
Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:44, 23 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Pozwalam sobie wkleić ten artykuł,z uwagi na to,że coraz trudniej znaleźć jakięś materiały o nim z tamtego okresu.....wybaczcie...nie udało mi sie wkleic zdjec
Cudzoziemiec na scenie
Aktor-cudzoziemiec w teatrze, wobec obcego kraju, kultury, języka. Czy takie zjawisko ma sens i rację bytu, jeżeli założyć, że traktujemy je poważnie, nie jako chwyt rozrywkowy, czysto komercyjny, czy nieuzasadnione dziwactwo? Istnieją trzy przypadki, w których wydaje mi się to sensowne. Pierwszy: aktor nastawia się na doskonałe przyswojenie sobie języka, w którym przyjdzie mu grać, wiedząc, że tylko wtedy będzie się mógł nim posługiwać jak powolnym narzędziem. Decyduje się na lata pracy i tytanicznego wysiłku. To przykład Andrzeja Seweryna. Wariant drugi: aktor obsadzony zostaje w roli cudzoziemca. Wtedy uzasadniony jest jego obco brzmiący akcent, zła intonacja i nikt nie wymaga od niego perfekcyjnej znajomości języka, w którym gra. Nie jest to rozwiązanie mające w perspektywie dłuższą karierę aktora w danym kraju, ot, mniej lub więcej znaczący epizod. To Bohdan Stupka w telewizyjnym Skowronku w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Za ilustrację trzeciego rozwiązania niech posłuży eksperyment Olega Mienszykowa, który występował przez rok w Londynie, z angielskimi partnerami, grał jednak po rosyjsku - we własnym języku. Nie chciał zresztą przedłużyć ani powtórzyć tego wyczerpującego doświadczenia i wrócił do Moskwy. Jakikolwiek model wziąć pod uwagę, stwierdzić trzeba, że obsadzenie w spektaklu cudzoziemca jest zawsze dużym ryzykiem - zarówno ze względu na artystyczny kształt przedstawienia, jak i z perspektywy aktora. Takim ryzykiem był od początku Makbet w Bagateli z Aleksandrem Domogarowem w roli tytułowej.
Pomysł takiej obsady zrodził się w głowie dyrektora teatru. Początkowo spektakl miała reżyserować Agnieszka Holland, ale nie pozwolił jej na to napięty harmonogram zajęć. Propozycję przyjął natomiast Waldemar Śmigasiewicz. W grudniu 1999 roku przyleciał więc do Krakowa Domogarow i rozpoczęto pierwsze, stolikowe próby. Zapoznano się ze skróconym tekstem i próbowano stworzyć zrąb jego rozumienia. Już wtedy nie było to łatwe do osiągnięcia, nie tylko ze względu na język. Reżyser posługiwał się bardzo współczesnym, ostrym w metaforyce tłumaczeniem Stanisława Barańczaka, a Domogarow - lirycznym i stonowanym przekładem Borisa Pasternaka. Znalazło się jednak rozwiązanie. Należało dokonać rzeczy karkołomnej i dziwacznej - przełożyć polskie tłumaczenie angielskiego Makbeta na język rosyjski i przesłać je aktorowi do Moskwy. Co też zostało uczynione.
15 marca 2000 roku Domogarow przyjechał ponownie do Krakowa, tym razem już na dobre. Mnie, jako polonistkę władającą rosyjskim, zatrudniono w charakterze jego tłumaczki, a zarazem, jak by to nazwać, doraźnej nauczycielki polskiej wymowy. Domogarow po polsku co nieco rozumiał, natomiast nie mówił w ogóle. Miał zatem przez półtora miesiąca (premiera była przewidziana na 29 kwietnia 2000 roku) stworzyć rolę w języku, który był mu całkowicie obcy. Na jedno nie można było liczyć na pewno - osiągnięcie czystości i naturalności mówienia. W wypadku tego spektaklu nie było to jednak istotne, gdyż Makbet pomyślany był jako Obcy, cudzoziemiec, nie do końca poprawnie posługujący się językiem tubylców.
Domogarow znał oczywiście sztukę bardzo dobrze. W Teatrze Armii Radzieckiej w Moskwie grał kiedyś Makdufa. Dla niego była to "czarna sztuka", sztuka o Złu. Przyjechał zresztą do Krakowa ze swoistym obciążeniem postacią graną w innym spektaklu o Złu - tytułową rolą w przedstawieniu Niżyński - obłąkany Boży klaun. Spośród kilku granych wtedy ról ta wydawała się dla niego najważniejsza i była mu najbliższa. Jak się później zorientowałam, postać Wacława Niżyńskiego, geniusza tańca, którego ujawniona w wieku dwudziestu kilku lat schizofrenia skazała na kilkudziesięcioletnią izolację w klinikach psychiatrycznych, jest ważna i znacząca dla rosyjskich artystów, uważana za prawdziwą mitologiczną figurę. W sztuce napisanej na podstawie szpitalnych dokumentów i świadectw, Domogarow gra niejako trzy role: rozkapryszonego artysty u szczytu sławy, dla którego nie istnieje nic oprócz tańca, Niżyńskiego z początków choroby, w którym dopiero ważą się zdrowie psychiczne i szaleństwo, i przede wszystkim słabego, absolutnie uzależnionego od innych, zniszczonego psychozą człowieka. Do tegoż właśnie Niżyńskiego, zarówno w okresie prób, jak i grania przedstawień, bardzo często wracał Domogarow. Mówił o spektaklu, roli i pracy nad nią, cytując fragmenty tekstu. Wykorzystał na próbach kilka swoich doświadczeń aktorskich z moskiewskiego spektaklu i Niżyński zaczął się jakoś dziwnie splatać z Makbetem. Dla mnie ważna też była pewna obserwacja dotycząca podejścia do zawodu, którego nie zauważyłam u żadnego z polskich artystów. Domogarow przeżywał Niżyńskiego jako rolę i człowieka, w pewnym sensie utożsamiał się z jego doświadczeniami i losem. Żył sztuką i własną w niej rolą.
Ponieważ w reżyserskim pomyśle Makbet miał być Obcym - w świecie zresztą, w którym nie ma "swoich", w środowisku, gdzie każdy jest cudzoziemcem - Domogarow miał, jak się rzekło, przez język oddać ową nieprzystawalność do otaczającego świata. Wpisane było w to również założenie, że część kwestii zagra po rosyjsku. Miały to być sceny "intymne", prywatne - monologi wewnętrzne, scena śmierci. Założenie to jednak długo pozostawało w sferze li i jedynie projektów, jakby zapomniano o nim w pracy nad innymi elementami spektaklu. Domogarow zdecydował zatem, że "na wszelki wypadek" nauczy się wszystkiego po polsku. Z takim to roboczym planem przystąpiliśmy do ćwiczeń (ja bez świadomości, że ów "wszelki wypadek" okaże się regułą). Najpierw Domogarow tylko czytał tekst (miał rosyjską transkrypcję), a ja tłumaczyłam mu, jak powinien mówić, jak nie wolno mu mówić i dlaczego. Oczywiście najtrudniej przychodziła artykulacja tych głosek, które nie mają odpowiedników w rosyjskim: twarde "cz", miękkie "ś". No i, naturalnie: "ą", "ę". Już na początku stało się jasne, że wobec powyższych trudności nie do wypowiedzenia będą dwa słowa: "człowiek" i zupełnie już karkołomni "mężczyźni". W tych wypadkach, aby uniknąć na scenie sytuacji, gdy z ust uzbrojonego Makbeta, pogrążającego się coraz bardziej w odmęty zbrodni padają słowa: "ćłowiek" i "męściźni", należało po prostu poświęcić wszystkie pozostałe trudno wymawialne dźwięki dla twardego "cz". Ogromnym problemem była też intonacja fraz. Nikt się nigdy nie dowie, ile wysiłku kosztowało aktora poprawne postawienie pytania: "A jeśli śpiących pomażemy krwią, w garść im wetknąwszy ich własne sztylety, czy to nie będzie dowodem ich winy?". No i wreszcie nie sposób nie wspomnieć o charakterystycznej dla moskiewskiej odmiany języka rosyjskiego cesze wypowiadania nieakcentowanego "o" jak "a", która to cecha dawała o sobie znać w wyrazach: "gadzinka" (godzinka), "patomstwo" (potomstwo), "padejdzie" (podejdzie) i w innych, które choćby brzmieniowo kojarzyły się z wyrazami rosyjskimi.
Jednocześnie Domogarow próbował opanowywać rolę pamięciowo (i trzeba przyznać, że robił to najszybciej spośród wszystkich aktorów). Zaczęła się jego prawdziwa walka z językiem. Nigdy nie widziałam, aby ktoś tak uczył się tekstu na pamięć. Jak to nazwać: przedzieraniem się przez język, próbą okiełznania go, uchwycenia - bo o oswojeniu nie mogło być mowy. Należało zmusić własny aparat głosowy do wypowiadania dźwięków "przeciwnych naturze", zapamiętać poprawnie każde słowo i - zrozumieć je. Był to bardzo dziwny sposób rozumienia (spodobałby się rosyjskim formalistom). Aktor starał się pojąć każdy wyraz niejako bezpośrednio, dotykalnie - kreślił ręką w powietrzu, na stole, na podłodze jego kształty, albo wykonywał gest, jakby go dotykał, obejmował.
Z czasem gestykulacja łagodniała, ręce nie musiały już aż tak bardzo pomagać i stało się jasne, że rozumienie sprawia coraz mniej wysiłku. Te językowe ćwiczenia odbywały się codziennie, także w niedziele (wtedy wolna była scena), trwały po dwie, trzy godziny, niekiedy dłużej - niezależnie od zwykłych prób. Ich tryb był nużący i monotonny. Domogarow powtarzał cały swój tekst, a ja uporczywie przerywałam mu tok wypowiedzi wskazówkami, gdzie ma mówić wolniej, gdzie wyraźniej, gdzie oddzielić słowa, gdzie poprawić intonację, nie skracać sylab, i potem od nowa. Największą uwagę musiałam zwracać na poprawność wypowiedzi i skutkiem tego zbyt późno wzięłam się za pracę nad dykcją. Ponieważ Domogarow podczas ćwiczeń koncentrował się tylko na języku, w ich trakcie mówił znacznie lepiej niż na próbach. Niemożliwe było dla niego jednoczesne panowanie nad grą i językiem. Na początku mówił więc nie tylko niewyraźnie, z błędami, ale i cicho. Było dla wszystkich wręcz nie do pojęcia, dlaczego aktor z szesnastoletnim scenicznym doświadczeniem, obfitującym w role bynajmniej nie halabardników, obdarzony imponującym basem, mówi tak, że nie słychać go w czwartym rzędzie. A był to po prostu wstyd, "kompleks" cudzoziemca. Uczucie znane każdemu, kto próbował mówić w obcym języku wśród ludzi władających nim od urodzenia. Język był przeszkodą, nie narzędziem i nic nie można było poradzić na ten naturalny stan rzeczy. Zaczął się on zmieniać dopiero od trzeciego, czwartego spektaklu.
Jakie założenia stawiał sobie w tym wszystkim sam Domogarow? Na pewno nie dążył do uzyskania mistrzostwa językowego na scenie. Wynikało to nie tylko z przyjęcia reżyserskiej koncepcji Makbeta, ale też, może nawet przede wszystkim, z innego pojmowania aktorstwa w ogóle. Dla niego najważniejsze było oddanie psychologicznej prawdy postaci. Nie za pomocą słów. Chodziło mu raczej o pozasłowne niejako, emocjonalne przekazanie jej wewnętrznego stanu i - co bardzo istotne - oddziałanie tym na widza. Dlatego widz nie musi rozumieć wszystkich słów. Ma się wczuć w sytuację sceniczną, przejąć ją i właśnie aktor ma go do tego zmusić. Z taką koncepcją aktorstwa, swojej własnej gry przyjechał Domogarow do Krakowa. Nie mogłam zrozumieć, w czym będzie przeszkadzać tu fakt, że odbiorcy zrozumieją także słowa. Ba, może im to nawet pomóc w percepcji. "Ale po co - słyszałam odpowiedź - przecież to nie jest najważniejsze. Ja w ogóle mówię bardzo szybko. W Niżyńskim ludzie nie rozumieją połowy tekstu, a płaczą, wychodząc z teatru". Mogliśmy prowadzić takie dyskusje w nieskończoność. Domogarow po prostu zupełnie gdzie indziej lokował środek ciężkości i był nie do przekonania. Wyróżniał dwie tradycje teatralne, style gry - teatr "recytatorski" i "psychologiczny" (inna rosyjska aktorka nazwała je "teatrem pokazywania" i "teatrem przeżywania"). Ten pierwszy, jak podkreślał, był mu obcy; jego żywiołem i metodą był właśnie teatr emocji, przeżywania, spalania się na scenie.
Może właśnie dlatego tak ważna była dla niego publiczność. Wyczuwał natychmiast nastrój panujący na widowni, stopień napięcia i skupienia. Znamienna była tu już ostatnia, otwarta, próba generalna. Wówczas to, w kilku niespodziewanych momentach w ponurej scenerii spektaklu rozległ się śmiech publiczności. Domogarow nie mógł zrozumieć takiej reakcji, na którą polscy aktorzy nie zwrócili większej uwagi. Grający rolę Banka Henryk Talar spuentował całe to zdarzenie: "Proszę państwa, jesteśmy profesjonalistami. Róbmy swoje. Śmieją się? A niech się śmieją! Jesteśmy ponad to". Dla Domogarowa żadne tłumaczenie nie było jednak przekonujące. Jakby w tym wypadku zachowanie widzów nie mieściło się w modelach odbioru.
Dążeniem Domogarowa było stworzenie roli, która porwałaby, ujęła, poraziła widza, wywarła na nim jak najsilniejsze wrażenie i utkwiła w jego pamięci. Jaka była natomiast wizja reżysera? Jego Makbet miał być obcy nie tylko otaczającemu go środowisku, ale obcy światu w ogóle. Przyczyna tego wyobcowania leżałaby w jego naturze - w przeczuciu istnienia sfery metafizyki i pragnieniu dotknięcia jej, wejścia w nią. Owa metafizyka w świecie, w którym żył Makbet, mogła objawić się tylko przez Zło - i Makbet to przyjął. Naturalną konsekwencją tej decyzji miała być czysta fascynacja zbrodnią i własnym zwyrodnialstwem. Makbet przeobrażałby się w okrutnika Kaligulę, który bada, jaką granicę może jeszcze przekroczyć, aby doczekać się wreszcie kary bogów. Gdy jednak uświadomił sobie, że poniósł klęskę, poczuł się zupełnie bezsilny, opuszczony i bezradny. Tak mniej więcej rysował postać reżyser i tak swą koncepcję wykładał, zabierając aktora "na stronę". Domogarow słuchał go zawsze niezmiernie uważnie, w napięciu, jakby każde słowo decydowało o wszystkim. Nie miał żadnych zastrzeżeń do założeń Śmigasiewicza, miał natomiast stałe pytanie: "W porządku. Ale jak to zrobić?". Potrzebne mu były konkretne wskazówki i czekał na nie. Równocześnie sam obmyślał sobie rolę. Najczęściej pomysły powstawały na scenie, w trakcie prób, kiedy ćwiczono różne warianty sytuacji i zachowań. Tak wymyślił sobie poprzedzający morderstwo Duncana monolog ze sztyletem - majakiem, scenę ostatecznego rozstania z Lady Makbet. Pewnego dnia przyszedł bardzo podekscytowany do bufetu i oznajmił, że wpadł na rozwiązanie sceny: "Makbet ze zwłokami Lady Makbet" (zgodnie z pomysłem reżysera w finale Makbet miał nosić trupa żony na rękach, jak dziecko). Otóż scena ta skojarzyła mu się z ostatnim ujęciem z filmu Scarface, w której opuszczony przez wszystkich mafioso (Al Pacino), osaczony przez wrogów w pustym domu-twierdzy, żegna się ze swoją martwą siostrą. Tę właśnie scenę postanowił Domogarow pożyczyć od Ala Pacino. Starał się też oglądać różne wersje Makbeta - film Romana Polańskiego, spektakl Eimuntasa Nekrošiusa. Ten ostatni zresztą nie trafił do niego, pozostając, jak sam to określił, w zupełnie obcej mu estetyce.
Domogarow okazał się na próbach aktorem zdyscyplinowanym i, by tak rzec, sprawnym technicznie. Podporządkowywał się decyzjom reżysera i wysłuchiwał wszystkich propozycji partnerów, dotyczących jego roli (choć nie wszystkie wykorzystywał). Znamienne, że z niektórymi porozumiewał się z łatwością (z Danutą Stenką, Piotrem Urbaniakiem), z innymi - niemal wcale. Bynajmniej nie zależało to od tego, na ile polscy aktorzy zapamiętali z czasów szkolnych rosyjski. Na próbach był zawsze bardzo skoncentrowany i docierało do niego niewiele z tego, co bezpośrednio ich nie dotyczyło (chyba że ktoś niepożądany zasiadł na widowni; natychmiast sprawdzał, kto to). Bardzo szybko rejestrował też wszystkie zmiany wprowadzane w poszczególnych scenach. Co ciekawe, dotyczyło to również (polskiego) tekstu. Natychmiast zapamiętywał, co usunięto, co dodano, jaką pozycję czy ustawienie zmieniono. Dostosowywał się do tych zmian niejako automatycznie i bezbłędnie (podobnie zresztą jak Danuta Stenka i Henryk Talar). Zbuntował się tylko raz. Kiedy reżyser i jego asystentka postanowili pod koniec trwania prób wprowadzić innowację polegającą na tym, że Makbet początek roli i końcówkę będzie wypowiadał po rosyjsku - Domogarow odmówił. Stwierdził: "Pomyślą, że zapomniałem tekst". Nie widział w tym pomyśle żadnego uzasadnienia, po rezygnacji ze wstępnego założenia, według którego Makbet miał się posługiwać mieszaniną polskiego i rosyjskiego. Znajdował się już chyba wtedy zresztą w stanie zbyt dużego napięcia, żeby przyjąć jakiekolwiek poważniejsze zmiany. Tak było do samej premiery.
Pracując z Domogarowem uświadomiłam sobie, że trudność pracy aktora-cudzoziemca wynika nie tylko z obcości języka - podstawowego materiału i narzędzia, którym musi się posługiwać. Domogarow, grając i mieszkając w Krakowie, znajdował się niejako w sytuacji laboratoryjnej, sztucznej, w odcięciu od naturalnego dla siebie środowiska. Pozostawał też innym systemie pracy. W Moskwie nigdy nie gra się tego samego spektaklu częściej niż raz, góra dwa w tygodniu, przy czym nigdy dwa dni pod rząd. W Krakowie Makbet szedł przez dwa tygodnie dzień po dniu. Niebagatelne znaczenie miał tu wreszcie inny rodzaj oczekiwań i sposobu odbioru, reakcji publiczności. Tę odmienność "odbiorczą" uświadomili mi Rosjanie, którzy oglądali krakowskie przedstawienie. Przyjechał między innymi Andiriej Żytinkin, reżyser Niżyńskiego, Marina Rajkina, krytyk teatralny piszący w jednym z najbardziej wysoko nakładowych czasopism - "Moskowskim Komsomolcu" i dziennikarki kanału telewizyjnego Kultura, które nagrywały film o Domogarowie. Powściągliwi w wyrażaniu opinii na temat spektaklu, zachwycali się ekspresją Danuty Stenki, panie wspomniały kilka razy o Piotrze Urbaniaku. Nie zrobiła na nich natomiast wrażenia stonowana gra Henryka Talara (Banko) ani Sławomira Sosnierza (Duncan). Co do Domogarowa wszyscy byli zgodni: w porównaniu z moskiewskimi spektaklami nie pokazał tu pełni możliwości.
Justyna Gładyś
Didaskalia
41/2001
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nilla dnia Czw 13:49, 23 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|