 |
www.domogarov.unl.pl - FORUM Forum polskiej nieoficjalnej strony poświęconej twórczości aktora Aleksandra Domogarova
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 11:05, 09 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: |
Nie wiem, czy to jest nadal aktualne, ale służę informacją dla zainteresowanych:
Saszka się tak pięknie wścieka na początku 11 odcinka. Ta pasja, ten zachrypnięty głos, te ślepia, ta mina!
Jej, teraz chyba nie zasnę.
Czasem się zastanawiam, oglądając serial, czy to na pewno Domogarow, a nie prawdziwy (znaczy, Dumasowski) de Bussy (jakiś taki malo Saszkowy, choc wszelkie cechy AD ma)?
Rzeczonego wycinka z serialu nie znalazłam, jedynie sznureczek do pełnego odcinka - https://www.youtube.com/watch?v=cgSYwS04RG4 Od 4:48 się zaczyna owa scena. |
O to chodzi, o to chodzi! Właśnie tego fragmentu szukałam. Dziękuję bardzo za podpowiedź.
Esfir napisał: | Tosca napisał: | Esfir napisał: |
Cholera, chyba się uzależniłam od tego serialu i ksiażki Dumasa.  |
Nie Ty jedna. Mnie Aleksander wprost oczarował w tym serialu. <3 <3 W kostiumie z epoki wygląda po prostu obłędnie <3. W moim rankingu Bussy ma miażdżącą przewagę nad Edmundem i Bohunem. |
Pocieszające. To jest nas dwie (a może nawet trzy - licząc Igraine).
|
Zdecydowanie możecie liczyć trzy!
Książkowy de Bussy to mój pierwszy w życiu bohater romantyczny Nieszczęśliwie zakochany, uczuciowy buntownik, a do tego dzielny i piękny. No, i jeszcze poeta. Prawdopodobnie skrzyżowały się w nim wszystkie pragnienia i nadzieje 11 serca. Potem wystarczyło jedynie przyoblec ten obraz w powłokę cielesną i mamy ideał
Chociaż kilka ładnych lat trzeba było na to poczekać.
Esfir, zasłużyłaś na szczególne gratulacje za wytropienie planów zdjęciowych. Z wielką przyjemnością czytałam Twoje wpisy. Niniejszym możemy z dumą powierzyć Ci tytuł Nadwornego Szperacza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 12:46, 09 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Jak to fajnie wspólnie grzebać komuś w życiorysie.
Ja jeszcze dorzucę garść informacji z książki Juliette Benzoni pt. "W łożnicach królowych". Benzoni jest również autorką słynnej "Katarzyny".
Czy ktoś się zetknął kiedyś z tą pozycją? Polecam szczególnie wielbicielom gatunku płaszcza i szpady.
Ale do rzeczy. Interesujący nas fragment dotyczy Małgorzaty, królowej Nawarry i jej poczynań w tytułowym obszarze. Cytowane fragmenty, odnoszą się oczywiście do Bussego d’Ambois i Saint-Luca.
"Zatem Margot uwielbiała mężczyzn. Znakomity Maurycy Rat, który zajmował się prywatnym życiem szesnastowiecznych piękności, zdołał sporządzić listę, zresztą niepełną, kochanków urodziwej księżniczki. Wszystkich ponumerował. Lista jest niekompletna lub może raczej niedokładna – czego nie omieszka dodać jej autor. Oto więc ów spis, który zapewne niejednego rozweseli: 1. Antragues, 2. Charins, 3. Martigues, 4. Henri de Guise, 5. Karol IX, 6. Henryk III, 7. Francois d’Anjou (inaczej mówiąc, jej trzej bracia... ), 8. La Mole, 9. Saint-Luc, 10. Bussy d’Ambois, 11. Mayenne, 12. wicehrabia de Turenne, 13. Champvallon, 14. Choisnin, kanonik z NotreDame, 15. Duras, 16. jej kucharz (nazwisko nieznane), 17. SaintVincent, 18. D’Aubiac, 19. markiz de Canillac, 20. Pominy, syn kotlarza z Owerni, 21. Dat de SaintJulien, 22. Vermont, 23. Bajaumont, 24. Le Moyne, 25. Villars lub le Villars, zwany „królem Margot”.
Trzej pierwsi byli jej kochankami rzeczywiście, lecz nie w tej kolejności. Tak czy inaczej Margot, będąc jeszcze dziewczynką, oddawała się owym odkrywczym igraszkom, tak jak to zwykle robią ciekawskie dzieci. Królowa Katarzyna, matka dziewczynki, zachowywała wielką ostrożność. Gdy dostrzegła, że w córce „burzy się gorąca krew”, kazała jej pić – przy każdym posiłku – „sok ze szczawiu”. Rzecz co najmniej dziwna, w tamtej epoce szczaw miał bowiem chronić przed dżumą. Co do braci, sama królowa w Pamiętnikach nie wspomina o nich, z wyjątkiem jednego, przyszłego Henryka III: Narzeka – powie Margot, kiedy się poróżnia – że spędzam czas na miłostkach; czyż nie pamięta, że to on pierwszy pomógł mi wsiąść na konia?... "
"....W końcu miesiąca umiera król Karol IX; Katarzyna Medycejska, która oczekuje powrotu nowego króla, Henryka III, trzyma córkę na uboczu. Dla pocieszenia Małgorzata bierze za kochanka wesołego Saint-Luca. Krok dość nierozważny, bo Saint-Luc nie jest do wzięcia: to jeden ze słynnych królewskich „pieszczoszków”. Zresztą niedługo żeni się z Jeanne de Cosse-Brissac, kobietą brzydką, lecz ze znamienitego rodu, której należy okazywać względy.
Królowa Nawarry nie płacze. Przez pewien czas interesuje się Charles’em de Balzac d’Entragues, pięknym Antraguetem, z którym flirtowała w dzieciństwie: lekka skłonność do powracania w przeszłość... Ale to tylko przelotny romans. A oto rzecz bardziej interesująca: Małgorzata uczyniła niewolnikiem człowieka, o którym marzą wszystkie kobiety – najpiękniejszy, najbardziej wyniosły, czarujący, a przede wszystkim najodważniejszy: Louis de Clermont, hrabia Bussy, słynny Bussy d’Amboise, tak drogi Aleksandrowi Dumas i jego niezliczonym czytelnikom. Bogaty, lubiący przepych Bussy umie robić tylko trzy rzeczy: walczyć, kochać i układać wiersze. Wybucha szalona namiętność, gwałtowna, której reżyserem jest służąca królowej, Gilonne de Thorigny. Ona przenosi bileciki i organizuje schadzki. Przez cztery lata Małgorzata i Bussy będą kochać się bez pamięci. Jedyne intermezzo ze strony królowej to noc, którą spędziła z Don Juanem d’Autriche podczas podróży do wód w Spa – lecz to tylko przelotna miłostka, bo w rzeczywistości królowa Nawarry przybyła tam jako przedstawiciel elektorski swego brata Alencona, obecnie d’Anjou.
Niestety Bussy kolekcjonuje wrogów, jak inni cenne klejnoty. I to jakich wrogów! Na czele król Henryk III, z którego przyjaciółmi Bussy otwarcie żyje na wojennej stopie. Następnie – co znacznie gorsze! – nowy książę d’Anjou, którego Bussy jest jednym z szambelanów.
Francois d’Anjou z zapałem przygotowuje zgubę Bussy’ego. Sprawa jest prosta: wystarczy poszczuć na niego jednego z licznych urażonych mężów. Ten akurat jest myśliwym. A nawet Wielkim Łowczym Francji: Charles de Chambes, pan Montsoreau. Bussy uwiódł jego żonę, piękną Francoise de Maridor; jego zamek Coutanciere, nieopodal Angers, posłuży za pułapkę. Montsoreau morduje Bussy’ego, w czym pomaga mu tuzin zbirów – ale pochwalić się tym wyczynem będzie mogło najwyżej trzech czy czterech...
I oto Małgorzata znowu we łzach. Irytuje to Katarzynę; sądzi, że córka zbyt długo pozostaje w Paryżu. Najwyższy czas, aby pojechała do Nawarry, do swego królestwa...."
Jednak wydaje mi się, że i Benzoni uległa magicznemu czarowi Bussiego i trochę go wyidealizowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:18, 09 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Świetnie, że wróciłaś Igraine!
Igraine napisał: | Zdecydowanie możecie liczyć trzy!
Książkowy de Bussy to mój pierwszy w życiu bohater romantyczny Nieszczęśliwie zakochany, uczuciowy buntownik, a do tego dzielny i piękny. No, i jeszcze poeta. Prawdopodobnie skrzyżowały się w nim wszystkie pragnienia i nadzieje 11 serca. Potem wystarczyło jedynie przyoblec ten obraz w powłokę cielesną i mamy ideał
Chociaż kilka ładnych lat trzeba było na to poczekać.  | Ooo, skoro czytałaś to w latach nastoletnich, to pewnie masz w domu to stare wydanie "Pani de Monsoreau" z XIX/XX w.?
Kolejne to chyba dopiero to z 2015 r. z Hachette.
Chyba trochę Ci zazdroszczę, o istnieniu tej książki dowiedziałam się dopiero w tym roku dzięki temu tematowi (stukrotne "dziękuję" za Wam za to! ). Co i tak nie przeszkodziło mi w zachwycaniu się lekturą, chociaż lata nastoletnie mam już dawno za sobą. <3
Z ksiąg Dumasa, to w wieku 12 lat przeczytałam "Hrabiego Monte-Christo" z wypiekami na twarzy, pamiętam, jak dziś!
Przydałaby się ponowna lektura, tylko boję się, że teraz mogę się zawieść. Chociaż może niekoniecznie, bo "Ogniem i mieczem" i "Potop" po latach nie straciły swojej atrakcyjności w moich oczach.
Igraine napisał: | Esfir, zasłużyłaś na szczególne gratulacje za wytropienie planów zdjęciowych. Z wielką przyjemnością czytałam Twoje wpisy. Niniejszym możemy z dumą powierzyć Ci tytuł Nadwornego Szperacza  | Dziękuję za zaszczyt! Tytuł uroczy, wrzuciłabym sobie powyżej avatara, gdyby tu była taka opcja.
Zadanie bojowe jeszcze nie ukończone, parę lokacji czeka na odkrycie.
Imponująca lista rzeczywistych i rzekomych kochanków królowej! Margot miała niezły hm... przebieg.
Aż cud, że żadnego tałatajstwa nie złapała i nie pozachodziła w x ciąż.
Ubawił mnie fragment o kucharzu i synu kotlarza.
Najśmieszniejsze, że patrząc na obrazki z epoki wizualnie Margot nie była piękna, powiedziałabym, że przeciętna, o ile nie brzydka.
To moje gusta, a w ówczesnych czasach były inne kanony piękna. Wystarczy spojrzeć na portrety słynnej Diany de Poitiers.
Nie wiem, może Margot dysponowała czymś, co współcześnie zwiemy seksapilem.
Podobnie Franciszek d'Anjou miał rozszczepiony nos ("podwójny"), a sławą pożeracza niewieścich serc się cieszył.
Na podstawie portretów z epoki twierdzę, że najładniejszy z rodzeństwa Walezjuszy był Henryk III.
Aczkolwiek nie sądzę, żeby Margot kochała się ze swoimi braćmi.
Oczywiście ten wątek szeroko wykorzystano we francuskiej ekranizacji "Królowej Margot", gdzie, wbrew książce Dumasa, pokazano explicite jej braciszków w ekhm... akcji.
Ten element filmu mi się nie podobał, zresztą nie tylko ten.
Planuję przeczytać "Pamiętniki..." Małgorzaty de Valois - szkopuł w tym, że są ocenzurowane, a i samej wówczas już ex-królowej przecież nie zależało na tym, że pokazać się w negatywnym świetle.
Poszperam jeszcze w kronice Piotra de l'Estoile, może znajdę jeszcze jakieś ciekawe informacje dot. naszego ulubieńca.
I tak przy okazji, Igraine, pamiętasz może, z jakiej książki/ksiażek są te cytaty? Chętnie bym sobie ją/je poczytała. Taki soczysty, francuski styl np. u nas praktykowany przez W. Łysiaka:
Igraine napisał: | Może kogoś zainteresują takie oto perełki:
"Niektórzy, jak np. Bussy d'Amboise, przeszli do legendy. Przez parę pierwszych młodych lat ten szczupły, piękny młodzieniec o stalowych mięśniach, szalony w pojedynkach i niezrównany w każdej walce, był najukochańszym chłopcem Henryka. Gdy skończył 20 lat, porzucił króla dla księcia d'Alençon. Henryk znienawidził go za to. Później Bussy raz jeszcze śmiertelnie naraził się królowi, romansując z jego siostrą, królową Margot. Doszło do skandalicznych, publicznych scen, a Małgorzata została wygnana z Luwru. Bussy, zasmakowawszy w kobietach, stał się jednym z najbardziej znanych uwodzicieli swej epoki. Swe podboje miłosne spisywał wierszem po grecku oraz prowadził rejestr mężów, którym przyprawił rogi. W 1579 Henrykowi udało się zastawić na Bussy'ego udaną zasadzkę w zamku de la Coutaucière; przywilej zabicia królewskiego wroga przypadł w udziale du Guastowi."
"....powieścią Dumasa „Hrabina de Monsoreau” zachwycały się pokolenia pań (Rosjanie na jej podstawie zrobili serial z Domagarowem w głównej roli męskiej!), roniąc łzy nad tragedia szlachetnego kawalera de Bussy. Postać jak najbardziej autentyczna, a sławę międzynarodową zdobył dość wcześnie. W orszaku Henryka Walezjusza przebywał w jednym z niemieckich księstw. Któregoś wieczora panowie kawalerowie, kwiat szlachty francuskiej, narąbali się winem jak zwykłe żule i poszli szukać przygód. Kilku z nich, w tym de Bussy, wróciło na noszach. Rany były nie od szpad, tylko od wideł itp. narzędzi rolniczych. Uczciwy francuski kronikarz napisał bez ogródek, że pijani szlachcice zostali tak potraktowani przez chłopów, kiedy próbowali gwałcić wieśniaczki „jak to we Francji mieli we zwyczaju”.  | Ciekawe, jak wyglądał rejestr kochanek i ich mężów w przypadku Ludwika de Clermont de Bussy. I to wierszem w grece starożytnej! ...Oraz rzeczone publiczne sceny z udziałem jego i Margot.
Miał facet fantazję.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Sob 19:41, 09 Kwi 2016, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:41, 09 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: | Świetnie, że wróciłaś Igraine!  |
Ja też się ogromnie cieszę. I to w sensie dosłownym. Wczoraj kiedy usiadłam przy komputerze i włączyłam YT (kierunek - wiadome filmy) po kilkunastu minutach poczułam jakiś skurcz i ból w okolicach twarzy. Zaczęłam się nerwowo macać i okazało się, że powodem był gigantyczny uśmiech, który cały czas miałam na twarzy. Tak, mi się mordka sama śmieje na jego widok.
Esfir napisał: | Ooo, skoro czytałaś to w latach nastoletnich, to pewnie masz w domu to stare wydanie "Pani de Monsoreau" z XIX/XX w.?
Kolejne to chyba dopiero to z 2015 r. z Hachette. |
Owszem, miałam, ale książka gdzieś zaginęła w tajemniczych okolicznościach i już nigdy więcej jej nie czytałam. Podobnie jak Ty "Hrabiego Monte-Christo". Próbowałam znaleźć choćby w bibliotekach, ale bezskutecznie. Nigdzie jej nie mieli. Dopiero od Was dowiedziałam się , że została wydana w 3 tomach przez Hachette. Według mnie nie było żadnych wydań "pomiędzy", ponieważ przy każdej nadarzającej się okazji próbowałam jej szukać.
Esfir napisał: | Imponująca lista rzeczywistych i rzekomych kochanków królowej! Margot miała niezły hm... przebieg.
Aż cud, że żadnego tałatajstwa nie złapała i nie pozachodziła w x ciąż.
Ubawił mnie fragment o kucharzu i synu kotlarza.
Najśmieszniejsze, że patrząc na obrazki z epoki wizualnie Margot nie była piękna, powiedziałabym, że przeciętna, o ile nie brzydka.
To moje gusta, a w ówczesnych czasach były inne kanony piękna. Wystarczy spojrzeć na portrety słynnej Diany de Poitiers.
Nie wiem, może Margot dysponowała czymś, co współcześnie zwiemy seksapilem. |
Kanonik z Notre Dame to też niezły wybór
Co do ewentualnych ciąż, to może Margot była po prostu bezpłodna.
Oficjalnym powodem wymuszonego przez jej męża, Henryka IV rozwodu była właśnie bezpłodność królowej.
Faktycznie masz rację jeżeli chodzi o portrety Margot. Wygląda na nich niespecjalnie. Ale może to kwestia przedstawiania postaci w tamtej epoce? Wszak trudno uwierzyć, że kobietom włosy zaczynały się od czubka głowy
Współcześni opisywali ją jako zjawiskową piękność.
Natomiast Benzoni opisuje ją następująco:
"....bystrej, eleganckiej, wykształconej – zna grekę i łacinę, w wieku zaledwie jedenastu lat tworzyła stance na pochwałę dobodziejstw zimy i właściwości tej pory roku sprzyjających miłości – w dodatku czarującej i inteligentnej, która także pozwala sobie na okazywanie dobroci. Jest klejnotem Walezjuszy, w swojej uroczej osobie skupia całą finezję dworu, sięgającego korzeniami czternastowiecznej Florencji, Florencji pod rządami Wawrzyńca Wspaniałego. Gdyby nie nadmierne upodobanie do mężczyzn – nadmierne, lecz nie chorobliwe! – Małgorzata znalazłaby może miejsce pomiędzy najwybitniejszymi postaciami historii...."
Esfir napisał: | Aczkolwiek nie sądzę, żeby Margot kochała się ze swoimi braćmi.
Oczywiście ten wątek szeroko wykorzystano we francuskiej ekranizacji "Królowej Margot", gdzie, wbrew książce Dumasa, pokazano explicite jej braciszków w ekhm... akcji.
Ten element filmu mi się nie podobał, zresztą nie tylko ten. |
Obawiam się, że to może być prawda. Dla zwykłych ludzi takie zachowania objęte są tabu, ale oni z całą pewnością zwykli nie byli. Czytając co mi wpadnie w ręce o dynastii Walezjuszy zetknęłam się już nie raz z tą tezą. Jak również z ogromną rozwiązłością i wyuzdaniem Henryka III oraz księcia Andegawenii. Na przykład wieczorami chłopcy wraz ze swymi "pieszczoszkami" lubili sobie pójść w miasto i zaczepiać wracające ze mszy hugenotki, które następnie gwałcili i topili w Sekwanie.
Włos się jeży.
Esfir napisał: | Planuję przeczytać "Pamiętniki..." Małgorzaty de Valois - szkopuł w tym, że są ocenzurowane, a i samej wówczas już ex-królowej przecież nie zależało na tym, że pokazać się w negatywnym świetle.
Poszperam jeszcze w kronice Piotra de l'Estoile, może znajdę jeszcze jakieś ciekawe informacje dot. naszego ulubieńca.  |
Świetny pomysł. Ja też mam w planach. Ale jak coś znajdziesz pierwsza to daj koniecznie znać. Chociaż wielu historyków zarzuca Margot kłamstwa oraz nieprawdziwe przedstawianie wydarzeń i swoich stosunków z opisanymi osobami może to jednak nie dotyczy naszego Bussego. Poza tym fragmenty pamiętnika zostały w trzech miejscach wycięte. I znowu pobożne życzenie, żeby tylko nie te z Bussym.
Esfir napisał: | I tak przy okazji, Igraine, pamiętasz może, z jakiej książki/ksiażek są te cytaty? |
Tak na szybko nie mogę sobie przypomnieć. Co do drugiego fragmentu też mi Łysiak chodzi po głowie. Spróbuje dociec i dam Ci znać.
Na razie drepcząc po"Francuskich ścieżkach" powtarzam za Łysiakiem
Łysiak napisał: | "Dumas nie jest pisarzem Nobla mego mózgu. Bardziej serca, co nie
znaczy, że tylko sercem wracam do niego i do jego pisania. Kiedy wracam do
niego, przypomina mi się, jak książę Metternich poprosił pisarza (listownie) o
autograf. Ten odpisał: „Zainkasowałem od J. Exc. Metternicha dwadzieścia
pięć butelek najprzedniejszego wina z jego piwnic. Aleksander Dumas”
(Metternich natychmiast wysłał wino). To tłumaczy, dlaczego wracam. Po jego
twory sięgam nie dla fabuł, ale dla kilku figur, w których modelunku jawi się
cały majestat geniuszu Dumasa. Nie są to ci od machania szpadą, d’Artagnan
et consortes, lecz ci od fechtowania myślą: Faria, Balsamo, Aramis i Chicot.
Błazen Chicot, bohater „Pani de Monsoreau” i „Czterdziestu pięciu”.
Nie błąd drukarski, ale Dumas ukradł jedną literę nazwie zamku, który
czternastoma wielkimi oknami gładkiej fasady spogląda z południowego
brzegu ku Loarze, zawieszony nad lustrem wody tak blisko, że dwie
prostokątne „baszty” mogłyby służyć jako wieże pływackich skoków.
Posiadłość ta należała niegdyś do rodziny Chabot i jako wiano Joanny Chabot
stała się własnością jej małżonka, Jana de Chambes. Między 1440 a 1455 de
Chambes wzniósł w miejscu wcześniejszej budowli zamek o planie
czworobocznym, dając mu wysoką część rezydencjonalną, której proste,
pudełkowate bryły ożywiał tylko dach z „kapliczkami” podwójnych lukarn.
A.D. 1573 Montsoreau — „strażnik bramy Andegawenii” — zostało
hrabstwem w nagrodę dla syna fundatora, Karola de Chambes, za dyrygowanie
lokalną rzezią antyprotestancką (Noc Świętego Bartłomieja, czyli masakra
hugonotów). Sześć lat później pan hrabia dzięki pułapce schwytał kawalera
Bussy i pozbawił go żywota za piękną parę rogów, jakie pan Bussy posadził na
głowie pana hrabiego przy pomocy pani hrabiny, Franciszki alias Diany z
domu Méridor. Epizod ten stał się akcentem finałowym romansu Dumasa
romansu, który po dziś dzień wyciska łzy paniom spragnionym idealnej
miłości oraz kawalera bez skazy i zmazy, takiego jak Bussy d’Amboise.
Przewodnicy zamkowi vel muzealni (zamek został opuszczony po
Rewolucji, kupiony roku 1913 przez władze departamentalne, następnie
odrestaurowany i zaadaptowany na muzeum) mają czym turystów podniecać. I
tylko co uczciwsi dodają przy końcu, że dramat rozegrał się gdzie indziej —
nie w Montsoreau, lecz w pobliskiej posiadłości de Chambesów, położonym na
północnym brzegu Loary Coutancière. Czy to coś zmienia? Siła perswazji
Dumasa dewaluuje fakty, więc pies z kulawą nogą nie pofatygowałby się do
Coutancière — śladów tragedii Diany de Méridor i jej kochanka szuka się w
Montsoreau. Tedy już żaden przewodnik, choćby i wiedział, nie ośmieli się
pisnąć słowem (ze strachu przed parasolkami powierzonych sobie owieczek),
że to wszystko nie było tak — że to nie zły hrabia szantażem i groźbami
przymusił do poślubienia go piękną, niewinną Dianę, więc szlachetny Bussy
musiał ją ratować. W rzeczywistości ów powieściowy ideał amanta, Bussy
d’Amboise vel Ludwik de Clermont, toporny brutal, tyran swych poddanych,
„avait courtisé sans délicatesse” swą nałożnicę, która nie tylko nie opłakiwała
jego śmierci, lecz skwapliwie pogodziła się z małżonkiem.
Szczerze mówiąc — „Pani de Monsoreau” nie byłaby warta uwagi,
gdyby nie Chicot. To on trzyma powieść za uzdę i każe do niej wracać, on
wbrew pozorom i nazwom jest głównym bohaterem, więc błędem Dumasa był
tytuł — ukłon w stronę sentymentalizmu żeńskiej części odbiorców. Ta
książka, miast nosić gęś na okładce, winna się zwać: „Chicot” lub „Królewski
błazen”. Królewski nie oznacza tu: błazen króla, choć królowi służył." |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Wto 8:06, 12 Kwi 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:31, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Igraine napisał: | Owszem, miałam, ale książka gdzieś zaginęła w tajemniczych okolicznościach i już nigdy więcej jej nie czytałam. Podobnie jak Ty "Hrabiego Monte-Christo". Próbowałam znaleźć choćby w bibliotekach, ale bezskutecznie. Nigdzie jej nie mieli. Dopiero od Was dowiedziałam się , że została wydana w 3 tomach przez Hachette. Według mnie nie było żadnych wydań "pomiędzy", ponieważ przy każdej nadarzającej się okazji próbowałam jej szukać.
| Szkoda, że zaginęła, bo to rarytas był.
Gdybyś chciała nabyć "Panią de Monsoreau" z Hachette, to w wydawnictwie powinni jeszcze mieć na stanie 3 tomy za ok. 96 zł łącznie z przesyłką.
Na Allegro się nie opłaca kupować tego wydania - jest droższe. Natomiast, jeśli byłabyś zainteresowana, to widziałam tam aukcję z tym starym wydaniem sprzed około stulecia (2 tomy).
Miałam na nie chrapkę, ale to chyba byłaby przesada, zwłaszcza, że mam już 2 egzemplarze "Pani de Monsoreau" (oprócz Hachette, dorwałam wydanie w oryginale).
Igraine napisał: | Obawiam się, że to może być prawda. Dla zwykłych ludzi takie zachowania objęte są tabu, ale oni z całą pewnością zwykli nie byli. Czytając co mi wpadnie w ręce o dynastii Walezjuszy zetknęłam się już nie raz z tą tezą. Jak również z ogromną rozwiązłością i wyuzdaniem Henryka III oraz księcia Andegawenii. Na przykład wieczorami chłopcy wraz ze swymi "pieszczoszkami" lubili sobie pójść w miasto i zaczepiać wracające ze mszy hugenotki, które następnie gwałcili i topili w Sekwanie.
Włos się jeży. |
No, ta rodzina to niezła patologia była. Szczególnie familijne stosunki, odmalowane przez Dumasa w "Królowej Margot".
Osobiście nie jestem przekonana co do owego kazirodztwa. Rozumiem, że Margot z jednym braciszkiem by mogła uprawiać jedną ze starszych sztuk świata, ale aż z trzema?!
Haha, telepatia, w międzyczasie, kiedy edytowałaś swojego posta, właśnie dłubałam tutaj dokładnie ten sam cytat z "Francuskiej Ścieżki" Łysiaka.
To jedna z moich ukochanych książek! Czytałam ją 8 lat temu i zdążyłam zapomnieć, że pisarz wspominał tam o "sprawie Bussy" i "Pani de Monsoreau" Dumasa! Zresztą wtedy tytuł tej powieści niewiele mi mówił.
O ile trochę zabolała mnie wzmianka Łysiaka, że bez Chicota powieść nie byłaby warta uwagi, to nie mogę mu odmówić racji, że gdyby zabrakło Błazna, wówczas nie byłaby to ta sama książka.
I również twierdzę, że to Chicot był głównym bohaterem. To nawet bardziej widać w "Czterdziestu pięciu", gdzie Chicota jest jeszcze więcej ["Margota cum Turennio" w jego wydaniu rządzi, dostarczyło mi dzikiej uciechy podczas lektury ].
Jednak tak się składa, że perypetie de Bussy'ego i Diany czytało mi się daleko lepiej niż przygody Chicota z Gorenflotem (Chicot trzymał poziom, ale ten braciszek mnie wkurzał).
Natomiast uwielbiam Chicota w scenach dworskich. A szczególnie jego relację z królem i niektóre cięte docinki w stronę Henryczka. <3
Natomiast sugestię Łysiaka, zapewne o jej istnieniu zupełnie nie wiedząc, wzięli sobie do serca wydawcy angielskiego tłumaczenia "Pani de Monsoreau" wydając je jako "Chicot the Jester".
Osobiście uważam, że tytuł "Pani de Monsoreau" jest ciekawszy i bardziej oryginalny niż łopatologiczne walnięcie przydomka/miana głównego błazna na okładkę.
Już nie mówiąc o tym, że "Chicot", o czym pośrednio wspomina Łysiak, zdecydowanie nie zachęciłby tak czytelnika jak "Pani de Monsoreau".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 8:43, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: | Gdybyś chciała nabyć "Panią de Monsoreau" z Hachette, to w wydawnictwie powinni jeszcze mieć na stanie 3 tomy za ok. 96 zł łącznie z przesyłką.
Na Allegro się nie opłaca kupować tego wydania - jest droższe. Natomiast, jeśli byłabyś zainteresowana, to widziałam tam aukcję z tym starym wydaniem sprzed około stulecia (2 tomy).
Miałam na nie chrapkę, ale to chyba byłaby przesada, zwłaszcza, że mam już 2 egzemplarze "Pani de Monsoreau" (oprócz Hachette, dorwałam wydanie w oryginale).  |
O niczym innym chwilowo nie marzę. Jutro zacznę działać. Rozumiem, że trzeba to zrobić przez BOK, bo sklepu u nich nie widzę.
Na allegro jest za 149. Już się nawet łamałam żeby kupić kiedy napisałaś.
Też widziałam aukcję ze starociem wydanym przez Bibliotekę Przygód Romantycznych i chociaż przywodzi na myśl urocze wspomnienia z dzieciństwa zaczęłam kichać na sam jej widok.
Już wcześniej zdążyłam się zorientować, że posługujesz się językiem francuskim i możesz bez żadnej łaski czytać Panią de Monsoreau w oryginale. To wspaniale. Uwielbiam ten język na równi z rosyjskim. Niestety, o ile to możliwe znam go jeszcze słabiej niż rosyjski
Esfir napisał: | Haha, telepatia, w międzyczasie, kiedy edytowałaś swojego posta, właśnie dłubałam tutaj dokładnie ten sam cytat z "Francuskiej Ścieżki" Łysiaka.  |
Najwyraźniej telepatia! Podążamy tą samą ścieżką, a przynajmniej tym samym tokiem myślenia
Cały czas usilnie myślę skąd ja wtedy mogłam wydłubać te cytaty i dlaczego nie podałam źródła? Na pewno są w całości oryginalne nic przy nich nie majstrowałam. Mogłam co najwyżej skrócić. Miałam masę informacji w laptopie, który mi niestety 1,5 roku temu skradziono. Jest to też powód mojej słabej aktywności na forum. Dostęp do komputera muszę dzielić z innymi.
Esfir napisał: | O ile trochę zabolała mnie wzmianka Łysiaka, że bez Chicota powieść nie byłaby warta uwagi, to nie mogę mu odmówić racji, że gdyby zabrakło Błazna, wówczas nie byłaby to ta sama książka.
I również twierdzę, że to Chicot był głównym bohaterem. To nawet bardziej widać w "Czterdziestu pięciu", gdzie Chicota jest jeszcze więcej ["Margota cum Turennio" w jego wydaniu rządzi, dostarczyło mi dzikiej uciechy podczas lektury ]. |
Niestety nie miałam przyjemności czytać "Czterdziestu pięciu". Jakbyś w wolnej chwili mogła mi przybliżyć kontekst tego cytatu byłabym wdzięczna. Też chcę się pośmiać Dziko
Co do komentarza Łysiaka, to uważam, że powinien unikać takich kategorycznych stwierdzeń. Każdy ma prawo wybrać i zachować w pamięci to co jemu wydaje się w powieści najcenniejsze.
On niech ma swojego Chicota, my historię Diany i Bussego, ale również Chicota z jego klasą, stylem, charakterem i odwagą oraz prawdą o świecie, ktoś inny tylko historię miłosną.
To osobiste wybory.
Natomiast uważam, że powieść wspaniale się dopełnia poprzez skomponowanie i połączenie tych wątków razem. Jedno bez drugiego nie byłoby tym czym jest. Rzekłam
Esfir napisał: | Czy Wam ten cytat nie przypomina zajścia na weselu de Saint-Luca?  |
Pamiętasz, w którym odc miało miejsce to zdarzenie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Nie 8:45, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:43, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Igraine napisał: | O niczym innym chwilowo nie marzę. Jutro zacznę działać. Rozumiem, że trzeba to zrobić przez BOK, bo sklepu u nich nie widzę.
Na allegro jest za 149. Już się nawet łamałam żeby kupić kiedy napisałaś.
Też widziałam aukcję ze starociem wydanym przez Bibliotekę Przygód Romantycznych i chociaż przywodzi na myśl urocze wspomnienia z dzieciństwa zaczęłam kichać na sam jej widok.
Już wcześniej zdążyłam się zorientować, że posługujesz się językiem francuskim i możesz bez żadnej łaski czytać Panią de Monsoreau w oryginale. To wspaniale. Uwielbiam ten język na równi z rosyjskim. Niestety, o ile to możliwe znam go jeszcze słabiej niż rosyjski  | Tak jest, w Hachette zamawia się książki przez telefon, podany na stronie. Do tygodnia powinny przyjść. Za całość i przesyłkę płaci się przy odbiorze.
Zaś to stare wydanie w środku ma ładny, starodawny druk, ale okładkę wyjątkowo szkaradną. Czy to ma być Bussy?!
Z tego, co widziałam na forum, rosyjski znasz bardzo dobrze. Jeśli w niemal takim samym stopniu posługujesz się francuskim, to spokojnie możesz czytać Dumasa w oryginale.
Rosyjskiego niestety nie panimaju, czego trochę żałuję. Dużo rewelacji z Szaszką oraz lektura Bułhakowa i Lermontowa w ich języku odpada.
Igraine napisał: | Niestety nie miałam przyjemności czytać "Czterdziestu pięciu". Jakbyś w wolnej chwili mogła mi przybliżyć kontekst tego cytatu byłabym wdzięczna. Też chcę się pośmiać Dziko  | Hmmm, będzie ciężko, bo moje ułomne streszczenie nie odda genialnego dowcipu Chicota i sprytu Henryka z Navarry.
Uwaga, SPOILERY! Kto nie chce wiedzieć, niech nie czyta (czemu tu na forum nie działają spoilertagi?!).
Chicot został wysłany przez swojego Henryczka z tajną misją do Małgorzaty i Henryka z Navarry, rezydujących w swoim królestwie. Celem naszego błazno-szlachcica było skłócenie obojga małżonków. Król Francji napisał długaśną i wymyślną epistołę po łacinie, skierowaną do swego wielce umiłowanego szwagra. Donosił w niej, iż Małgorzata zdradza Henryka z wicehrabią de Turenne. List ów Chicot zapamiętał, a następnie zniszczył.
Chicot stanął przed Henrykiem z Navarry i wyrecytował tekst. Obaj, król i błazen, oczywiście zgodnie twierdzili, że ni w ząb łaciny nie znają. Henryk, udając nieuka, wyłuskał jednak z treści listu słowa "Margota" i "Turennius". Szelma poprosił Chicota, żeby udał się z tymże listem do królowej Małgorzaty, bo przecież ona to uczona kobieta, z pewnością ten list zrozumie i przetłumaczy!
Później nastąpiła konfrontacja Margot i Henryka.
Król rzekł do swej małżonki te słowa:
Dumas, Czterdziestu pięciu napisał: | - Winnego! Dobrze, że mi przypomniałaś jeszcze kilka słów z tego ohydnego listu...
- Jak to?
- Wszak "winny" to po łacinie nocens?
- Tak, panie.
- Otóż w liście napisano: Margota cum Turennio ambo nocentes. Dalibóg żałuję, że nie mam umysłu równie wykształconego jak pamięci.
- Ambo nocentes! - szepnęła Małgorzata bledsza niż koronkowy kołnierz zdobiący jej szatę - zrozumiał, wszystko zrozumiał...
- Margota cum Turennio ambo nocentes... Co, u licha, mój brat chciał powiedzieć, używając słowa ambo? - ciągnął nielitościwie Henryk. - Ventre-Saint-Gris! Rzecz dziwna, moja droga, że ty, która tak dobrze znasz łacinę, nie potrafiłaś mi wyjaśnić tego słowa... |
Btw, skoro o tym mowa, w "Królowej Margot" ceniłam bardzo Karola IX i Henryka z Navarry. Szczególnie ten ostatni dał popis swojej inteligencji poruszając się w tym gnieździe żmij, jakim był Luwr.
Igraine napisał: | Co do komentarza Łysiaka, to uważam, że powinien unikać takich kategorycznych stwierdzeń. Każdy ma prawo wybrać i zachować w pamięci to co jemu wydaje się w powieści najcenniejsze.
On niech ma swojego Chicota, my historię Diany i Bussego, ale również Chicota z jego klasą, stylem, charakterem i odwagą oraz prawdą o świecie, ktoś inny tylko historię miłosną.
To osobiste wybory.
Natomiast uważam, że powieść wspaniale się dopełnia poprzez skomponowanie i połączenie tych wątków razem. Jedno bez drugiego nie byłoby tym czym jest. Rzekłam  | Pięknie to napisałaś! W zupełności się zgadzam!
Igraine napisał: | Pamiętasz, w którym odc miało miejsce to zdarzenie? | Około połowy 1 odcinka.
W serialu tego tak nie widać, w książce nawiązanie do kroniki Piotra de l"Estoile jest bardziej czytelne:
Dumas, Pani de Monsoreau napisał: | (...) w rzeczy samej słychać było Chicota, który krzyczał przez nos, jak to król miał w zwyczaju.
- Wszak wydałem rozkazy... Lecz jeżeli niedostateczne, wydam inne: że zaś nie będą smaczne, nie moja wina. Na Belzebuba, panie de Bussy, sześciu paziów, to za wiele. (...)
- Co on mówi o Bussym...? - zapytał król mrużąc powieki.
Saint-Luc, powracając, miał właśnie odpowiedzieć królowi, kiedy tłum się rozstąpił, zrobił miejsce sześciu paziom ubranym w złote lamy, ozdobionymi łańcuchami i mającym na piersiach herby błyszczące od drogich kamieni. Za nimi szedł młody człowiek, piękny i poważny, postępując ze wzniesioną głową, dumnym spojrzeniem i wydętą wargą. Strój jego był z czarnego aksamitu i odbiegał swą skromnością od ubioru paziów.
"Bussy - mówiono - Bussy d'Amboise". Wszyscy biegli naprzeciw młodego człowieka, który sprawił to zamieszanie. (...)
- Powiedz raczej - mówił Schomberg - że Saint-Luc jest najmłodszym z ulubieńców króla, ale walecznym, a pan de Bussy mało może ceni; powiedz mi, co to znaczy ten czarny strój? Wszak to nie godowa szata?
- Bynajmniej - odrzekł Quelus - to pogrzebowa.
- Ha! - mruknął król. - Może zawczasu po sobie nosi żałobę.
- Ale mimo wszystko - dodał Maugiron - książę Andegaweński nie przybywa za panem de Bussy. Saint-Luc, czy i z tej strony jesteś w niełasce? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 18:53, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Ha, ha, ha. Znakomite poczucie humoru, a jaka finezja i błyskotliwość w prowadzeniu konwersacji. I bystrość umysłu. Genialne!
Te dialogi są jak małe klejnociki.
Uwielbiam takie potyczki słowne połączone z zabawą słowami.
Cudne!
To samo odnosi się do sceny z Bussym, którą sobie dodatkowo obejrzałam przed chwilą. Oczywiście się powtórzę, ale co tam. Znakomity dowcip, ironia i błyskotliwe dialogi.
I jak najbardziej Dumas, albo raczej jego facet od czarnej roboty Maquet musiał korzystać z kronik Piotra de l'Estoile. Scena identyczna. Tylko umieszczona w innych okolicznościach.
Chociaż ja dostałam ataku śmiechu na >Może zawczasu po sobie nosi żałobę<. Taki czarny humorek mnie opanował.
O moich postępach z Hachette zamelduję jutro rano. Ciekawe czy jeszcze zdołam się załapać?
A może by warto coś jeszcze u nich zamówić jak już się tam dobiję? Coś polecacie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Nie 19:14, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:16, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Ba! Wszak za to kochamy twórczość Dumasa, nie?
Igraine napisał: | I jak najbardziej Dumas, albo raczej jego facet od czarnej roboty Maquet musiał korzystać z kronik Piotra de l'Estoile. Scena identyczna. Tylko umieszczona w innych okolicznościach.
Chociaż ja dostałam ataku śmiechu na >Może zawczasu po sobie nosi żałobę<. Taki czarny humorek mnie opanował.
| Taaak, też mnie te słowa Quelusa i Henryka III bawią.
Chociaż, jakby nie patrzeć, były prorocze wobec de Bussy'ego.
Pamiętam, że akurat czytałam o weselisku Saint-Luca [w tym dalsze słowne pociski o łowach na grubą zwierzynę (tzn. de Bussy'ego) w wydaniu królewskich mignons] na arcynudnym wykładzie. Musiałam się mocno pilnować, żeby się głośno nie roześmiać.
Aczkolwiek są pewne nieścisłości w polskim tłumaczeniu, które nie zawsze znajdują uzasadnienie w konwencji stylowej/nieprzetłumaczalności pewnych słów.
Np. tu: "zapytał król mrużąc powieki."
W oryginale jest "zapytał król marszcząc brew".
Zmiana niekoniecznie potrzebna.
Igraine napisał: | A może by warto coś jeszcze u nich zamówić jak już się tam dobiję? Coś polecacie? | Wybór jest niestety ograniczony, gdyż kiedy dzwoniłam do nich jakiś miesiąc temu, mieli na stanie tomy od 51, wcześniejsze już wyprzedane.
Generalnie, jeśli tylko jest inna możliwość, to polecałabym jakiekolwiek inne wydawnictwo - Hachette robi dużo literówek i głupich błędów.
Niestety w przypadku "Pani de Monsoreau" wyboru w zasadzie żadnego nie ma, poza Hachette i owym, już praktycznie niedostępnym, starociem.
Powodzenia w zdobywaniu "Pani de Monsoreau"!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Nie 21:10, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 10:22, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Melduję, że Pani de Monsoreau została zamówiona. W dalszym ciągu mają jeszcze na stanie tomy od 51 wzwyż.
Hej, hop, tralala Mała rzecz, a jak cieszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:51, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
igraine napisał: | Melduję, że Pani de Monsoreau została zamówiona. W dalszym ciągu mają jeszcze na stanie tomy od 51 wzwyż.
Hej, hop, tralala Mała rzecz, a jak cieszy  |
W takim razie życzę przyjemnego czytania Myślę, że nie pożałujesz, mnie ta powieść bardzo się podobała. A Bussy w moim rankingu ulubionych ról Aleksandra zdeklasował porucznika Edmunda i Bohuna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tosca dnia Pon 10:53, 11 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:09, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
igraine napisał: | Melduję, że Pani de Monsoreau została zamówiona. W dalszym ciągu mają jeszcze na stanie tomy od 51 wzwyż.
Hej, hop, tralala Mała rzecz, a jak cieszy  |
Dobry początek tygodnia!
Tosca napisał: | igraine napisał: | Melduję, że Pani de Monsoreau została zamówiona. W dalszym ciągu mają jeszcze na stanie tomy od 51 wzwyż.
Hej, hop, tralala Mała rzecz, a jak cieszy  |
W takim razie życzę przyjemnego czytania Myślę, że nie pożałujesz, mnie ta powieść bardzo się podobała. A Bussy w moim rankingu ulubionych ról Aleksandra zdeklasował porucznika Edmunda i Bohuna. | Igraine już czytała "Panią de Monsoreau", pozostaje tylko kwestia, czy teraz po latach lektura będzie rownie zachwycająca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:44, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Oto, co rzecze Piotr de L'Estoile na temat śmierci de Bussy'ego.
W nawiasach okrągłych oryginalne komentarze zamieszczone w kronice, w kwadratowych moje uwagi:
Piotr de L'Estoile w moim tłumaczeniu napisał: | W środę, 19 sierpnia, Bussy d'Amboise, pierwszy szlachcic księcia d'Anjou, zarządca Anjou i opat Bourgeuil (...) został zabity przez pana de Monsoreau wraz z zastępcą prewota ds. spraw śledczych z Saumur w domu rzeczonego Monsoreau. Tutaj w nocy ów oficer, pełniący rolę pośrednika, zaprowadził de Bussy'ego do pokojów żony wspomnianego Monsoreau*, z którą Ludwik de Clermont miał romans od dłuższego czasu i która to dama podstępnie go wezwała, aby został złapany przez jej męża na gorącym uczynku.
Gdy de Bussy zjawił się u pani de Monsoreau o północy, został otoczony przez 10 lub 12 [ludzi] towarzyszących panu de Monsoreau (ci powodowani wściekłością rzucili się na de Bussy'ego, aby go zmasakrować). [Ludwik] widząc, że został zdradzony (i ponieważ był sam, gdyż nie było w zwyczaju brać towarzyszy na podobne wyprawy), nie omieszkał walczyć do końca, pokazując, jak o tym często mówią, że strach nigdy nie znalazł miejsca w jego sercu. Walczył tak [zaciekle], że został mu tylko kawałek szpady [chyba raczej rapiera] w ręku, dlatego potem bronił się za pomocą stołów, krzeseł i drewnianych siedzisk/drabinek. Zdołał nimi zranić trzech lub czterech nieprzyjaciół, aż w końcu został pokonany przez większość, pozbawiony wszelkiej broni i zabity koło okna, przez które chciał wyskoczyć, aby się uratować.
Taki był koniec kapitana de Bussy, słynącego z niezwyciężonej odwagi i autorytetu, dumnego i walecznego oraz tak dzielnego jak jego szpada [rapier]. [De Bussy słynął także] ze względu na swój wiek, miał tylko 30 lat, a już był godny dowództwa nad całą armią [...], jak również rozpustny i niewiele obawiający się Boga. To właśnie spowodowało jego nieszczęście, nie osiągnął połowy swoich dni, jak to się dzieje w przypadku ludzi krwi tej samej, co jego.
Posiadał tyle samo, co jego pan, książę d'Anjou, walczył o możliwość robienia, tego co chciał, miał klucz do skrzyni i do pieniędzy księcia, brał stamtąd to, co mu się podobało. [...]
Wielbił literaturę**, pomimo iż nie był dobry w tej dziedzinie [he, he ], lubił czytać dzieła historyczne (i między innymi Żywoty Plutarcha). Gdy tylko czytał w dziele Plutarcha o jakimś wspaniałym czynie dowódców rzymskich, twierdził: "nie ma w tym nic, czego nie potrafiłbym sam wykonać tak samo odważnie w razie potrzeby". Zwykł mawiać, że urodził się tylko szlachcicem, ale w piersi*** nosi serce [duszę?] cesarza.
| * dosłownie: "zaprowadził go, żeby spał z żoną wspomnianego Monsoreau".
** to, co wówczas zapewne zwano "artes liberales", a obecnie "dziedzinami humanistycznymi".
*** w oryginale żołądek, ale nie brzmiałoby to dobrze.
Widać, że sam Piotr de l'Estoile poddał się urokowi Ludwika de Clermont.
"Żywoty" Plutarcha i cesarskie ciągotki de Bussy'ego są również wspomniane w "Pani de Monsoreau".
Na dniach wrzucę też fragmenciki o Bussy’m ze wspomnień Margot, sporo ich.
Memuary Margot są trudniejsze do tłumaczenia, napisane są wyjątkowo przestarzałym i udziwnionym językiem. Nic dziwnego, skoro tyle sławiono jej wykształcenie.
Czas postawić ostateczną diagnozę: cierpię na zaawansowany monsoryzm z przyległościami (bussyzm, chicotyzm i henrykizm)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Pon 22:54, 11 Kwi 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 23:36, 11 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Ach Tosca, dziękuję bardzo za życzenia. Nie mogę już się doczekać.
Najbardziej ciekawi mnie czy książka wytrzyma próbę czasu
Czy nie utraci tej wartości jaką dla mnie miała przez tyle lat
I jak tam mój kawaler bez skazy i zmazy? Czy zrobi na mnie jeszcze wrażenie.
Ale, ale...Tosca jak to? Bussy zdeklasował Bohuna? Jak do tego doszło?
Hmm czyżbym coś przeoczyła?
Dzisiaj przeglądałam portrety dam z tamtego okresu i muszę przyznać Ci rację Esfir, że Margot wygląda na nich na wyjątkowego brzydaczka. Oczywiście w porównaniu z innymi damami z tamtego okresu. Jedyny przyzwoity portret to ten Françoisa Clouet przedstawiający młodziutką, bodajże siedmioletnią Margot.
Z kolei nasz de Bussy wygląda jak Tajemniczy Don Pedro Szpieg z Krainy deszczowców.
Tak długo marudziłam ze swoim wpisem (w międzyczasie jadłam kolację, wychodziłam z psem, a nawet wyskoczyłam do pobliskiego sklepu ), że zdążyłaś przesłać swoją arcyważną wiadomość. Jestem przeszczęśliwa, że ktoś też jest lekko opętany historią sprzed ponad 400 lat i możemy wspólnie wymieniać się spostrzeżeniami i znaleziskami.
Już lecę kontemplować każde słowo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Pon 23:50, 11 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:05, 12 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Margot jako dziewczynka wyszła całkiem nieźle, ale już są widoczne cechy wyglądu, które się uwypukliły w dojrzalszym wieku.
A ten Bussy na szczęście to dopiero XIX-wieczny portret, prawdopodobnie wyimaginowany.
Nie ma w googlach wizerunku Ludwika z epoki (o ile takowy w ogóle powstał i/lub się zachował), więc niekoniecznie nasz bohater musiał mieć taką, niespecjalnie urodziwą, podłużną twarz.
W mojej wyobraźni i tak ma już wyrytą facjatę Saszki.
Igraine napisał: | Jestem przeszczęśliwa, że ktoś też jest lekko opętany historią sprzed ponad 400 lat i możemy wspólnie wymieniać się spostrzeżeniami i znaleziskami.  | To ogromna frajda dzielić z kimś pasję! Samotne szukanie to nie to.
Chociaż "lekko opętany" to łagodny eufemizm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|