 |
www.domogarov.unl.pl - FORUM Forum polskiej nieoficjalnej strony poświęconej twórczości aktora Aleksandra Domogarova
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 9:09, 12 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Świetna robota!
To niesamowite odkrywać po tylu latach tę historię. Dochodzić do źródeł najbliższych prawdzie. Czuję dreszczyk emocji
Co do przebiegu wydarzeń to spotkałam się też z takim opisem, zę Bussy zdążył jednak wyskoczyć przez to okno, ale w tak niefortunny sposób, że zawisł na jakimś fragmencie ogrodzenia czy też zabezpieczenia wystającego z murów zamku i został delikatnie rzecz ujmując nafaszerowany prochem.
Jednak kronika to chyba najlepsze źródło wiarygodnej i rzetelnej wiedzy.
Esfir napisał: |
Wielbił literaturę**, pomimo iż nie był dobry w tej dziedzinie [he, he ], lubił czytać dzieła historyczne (i między innymi Żywoty Plutarcha). Gdy tylko czytał w dziele Plutarcha o jakimś wspaniałym czynie dowódców rzymskich, twierdził: "nie ma w tym nic, czego nie potrafiłbym sam wykonać tak samo odważnie w razie potrzeby". Zwykł mawiać, że urodził się tylko szlachcicem, ale w piersi*** nosi serce [duszę?] cesarza |
Jak widać nawet czytając stare kroniki można się nieźle ubawić.
A więc poeta od siedmiu boleści. Trochę szkoda
I do tego niezwykle wręcz skromny
Esfir napisał: | Widać, że sam Piotr de l'Estoile poddał się urokowi Ludwika de Clermont. |
Poza tą niefortunną wzmianką o literaturze, to faktycznie Piotr de l'Estoile był mu bardzo przychylny. Rzadko zdarza się tak pozytywna wypowiedź o Bussym. Może jednak nie był aż takim nikczemnikiem?
Esfir napisał: | Na dniach wrzucę też fragmenciki o Bussy’m ze wspomnień Margot, sporo ich.
Memuary Margot są trudniejsze do tłumaczenia, napisane są wyjątkowo przestarzałym i udziwnionym językiem. Nic dziwnego, skoro tyle sławiono jej wykształcenie. |
Nie mogę się już doczekać. Bardzo jestem ciekawa opinii Margot. W końcu ich związek trwał podobno 4 lata, a Margot była wyjątkowo wierna jak na swoje wykształcenie
Esfir napisał: | Czas postawić ostateczną diagnozę: cierpię na zaawansowany monsoryzm z przyległościami (bussyzm, chicotyzm i henrykizm)  |
Ciekawe tylko czy to jedna z odmian saszoholizmu? Czy też odwrotnie saszoholizm wywodzi się z monsoryzmu? Ale i tak nie zamierzam poddawać się terapii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 12:42, 12 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
W oczekiwaniu na fragmenty pamiętników Margot wygrzebałam taką oto historię z rękopiśmiennego zbioru narracji „Historyje świeże i niezwyczajne”, który wyszedł spod pióra jezuity Michała Jurkowskiego (1682—1758). Większość owych fabuł to streszczenia XVII-wiecznych
nowel francuskich autorstwa m.in. Jeana Pierre’a Camusa, François Rosseta i Claude’a Malingre’a.
Ta, która nas najbardziej interesuje została pierwotnie spisana przez Françoisa de Rosseta (1571 – 1619) w „Tragicznych historiach naszych czasów” opublikowanych w 1614 roku jako „Historia żałosnej śmierci walecznego Lysisa.” A więc można powiedzieć, że praktycznie na „gorąco” . De Rosset ukrywał rzeczywistych bohaterów pod fikcyjnymi imionami ponieważ niektóre przywoływane przez niego zdarzenia rozegrały się zaledwie kilka lat wcześniej, Jurkowski dodatkowo je spolszczył. I tak de Bussy został Lizyjaszem, Françoise - Sylwiją, a Charles - Lizandrem.
Zresztą wszystkio to jest dokładnie opisane w objaśnieniach pod tekstem.
Historia żałosnej śmierci walecznego Lysisa napisał: | 25. [l] Na dworze króla francuskiego był młodzian zacnego urodzenia, ale że
się to niedawno stało, przezwisko się nie kładzie, tylko zmyślone - Lizyjaszem go nazowmy. Człowiek to był wszytkimi przyrodzonymi i grzeczności talentami przyozdobiony tak dalece, że się król w nim najbardziej między
wszytkimi dworzanami kochał tak dalece, że go sobie pierwszej królewskiej
krwi książę ulubiło. Zgoła u wszytkich miał wielką stymę ze wszytkich talentów, ale osobliwie z poóciwości wielkiej i ostrożności. Gdy tedy wszytkim
był na oczach, wszytkim, nawet i nieprzyjaciołom, w estymacyi, a u wszytkich rozumnych i dobrych w miłości, widząc dworscy, na co się rzeczy wykierowały, że powinien był górować za promocyją pańską nad wszytkimi,
trzeba go było z drogi i toru, który mu cnota jego gotowała, zrazić nienawiści
i zazdrości, ohydzili go u króla, który już go miał w sercu otrutego, jednak
dworską dysymulacyją jeszcze niełaska królewska innym zakryta była:
wszyscy się mieli do niego.
[2] Pewna białagłowa, mężatka zacna bardzo, ustawicznie go chwaląc
między innymi damami, i o sobie złe rozumienie, i jemu okazyją do wdzięczności dała - nazowmy ją Sylwiją. Więc chcąc wszelkim sposobem wdzięczność i uprzejmość swoję oświadczać, nieostrożny w pasyi, odważył się to
kartkam i wyrażać, co słowy było z wielką ostrożnością. Poćciwa białagłowa
odpisała wprawdzie, ale takimi słowy i stylem, że nic ani on, ani nikt z tego
listu wnętrznej inklinacyi obustronn<ej> dojść nie mógł. Postarał się tedy
przez sługi, że mu przyszło kilka razy do rozmowy, choć niewinnej (bo była
dama sumnienia arcydobrego), ile jemu szkodliwej i zgubnej, albowiem jego
adwersarze na wszelkie okazyje stooczni byli, żeby mu w czym zaszkodzić
mogli i przeto postrzegszy te rozmowy, Lizandrowi, mężowi owej Sylwiji,
donieśli, który znając dobrze poćciwość żony swojej, najpierwej to sobie lekceważył, jednakże żeby był nieprzyjaciołom gębę zatkał kształtnie, pod pretekstem gospodarstwa zasłał ją do dalszych majętności, aby ją był od Lizyjasza i od języków umknął.
[3] Jednak kiedy ta pasyja tyrana słodkiego górę weźmie, zniewolone
serca jako w pęta ściśnie, i stamtąd kartki latały, i gdzie się tylko mógł ostrożno przed Lizandrem dorwać Lizyjasz, to zbiegł do Sylwiji i dni się kilka
zabawiwszy, wracał, co jeszcze bardziej ludziom i oczy, i gęby otworzyło,
a <zw>łaszcza, gdy coraz więcej a więcej królewska się niełaska ku niemu
pokazywać poczęła. Udawali go rozmaicie przed królem, a wraz przydawali
to, że Lizyjasz, choćby nie wiem co zrobił, to się szczycąc łaską pańską, we
wszytkim jest bezpieczny, i dołożyli to, że i ta konwersacyja z Sylwiją, tak
wolna, jako oni zmyślali, wszytka się na faworach pańskich utrzymuje. Tu
już król jawną niełaskę pokazał, co oni już pos<tr>zegszy, rozmaicie go
z świata chcieli znieść. Już i nasyłali na niego, ale natrafili na dobrego pachołka, który się nigdy wręcz nie dał. Sztuką zaszli: podmówili króla, żeby to
Lizandrowi sam opowiedział. Udało się to, bo Lizandrowi sam król z urąganiem wymówił, że nie wiedział, co mu w domu Lizyjasz z żoną jego robi.
[4] Lizander przerażony, jak szalony do domu pobieżał do żony i w jednej
ręce kubek z trucizną, w drugiej gołę szpadę niosąc, przypadł do niej, o niczym niewiedzącej i niemyślącej, i tak do niej mówił: „Tu trucizna, tu szpada
na ciebie jest. Jedna jeszcze rzecz cię może przy życiu zatrzymać, obierajże
sobie, co chcesz, a to jest rzecz trzecia, abyś zaraz do Lizvjasza list napisała
taki, jaki ja tobie koncypować będę”. Przestraszona białagłowa, niewinna
prosiła, czemu by albo ją, albo jego chciał gubić, ale on jej na to odpowiedział, że ich konwersacyja pełna dworu królewskiego i Paryża, tak wiele dowodami oszpecona. „Już czasu nie masz: albo pisać obieraj, albo umierać”.
Więc kiedy nie mogło być inaczej, porwała pióro, co obaczywszy, Lizander
kazał jej to tylko napisać: „Mąż odjechał daleko. Teraz masz wolny czas.
Czekam cię teskliwie. Przybywaj jak najprędzej”.
[5] P<o>słał ten list przez takiego sługę, który umiał się, nauczony dobrze, w takim interesie obrócić. List przeczytawszy, porwał się Lizyjasz
i pobiegł, ale gdy już w zamek miał wjeżdżać, jakiś go strach zdjął i stanął,
ale ów’ zdradliwy służka serca mu dodawał, na co on odpowiedział: „Nie
wiem, czego się lękam. Wszytko mi się zda, że ja dziś Sylwiji widzie nie
będę”. Snadź jego Anjoł Stróż niewinnego przestrzegał. I przydał służka:
„Będzie cię miała imć za bojaźliwego”. Co usłyszawszy, nie wjechał, ale
wpadł w zamek i według zwyczaju płaszcz, szpadę, pistolety oddał owemu
słudze. Wchodzi tylko do Sylwiji, a ona z żalu na łóżko padszy, zawołała
bardzo i zemdlała. Lizyjasz, obaczywszy to, i przyskoczy, chcąc ją ratować
i pytać, co się jej dzieje.
[6] Obróci się, aż widzi, a już koło niego 12 muszkieterów zbrojnych stoi,
między którymi Lizander. „Tuś mi” - i to wymówiwszy, z pistoletu do niego
zmierzył i w ramię go trafił. Więc wszyscy do niego z szpadami skoczyli
i kłuli. Lizyjasz w’ takim traktamencie będąc, nie mając się czym bronić,
podnóżek drewniany porwał i nim się broniąc, tak dobrze jednego uderzył
w głowię, że mó<zg> zaraz wypadł, ale nowymi razami zmocowany, gdy
czuł, że go już krew uchodziła, do Lizandra się samego przedzierał i dopadszy go, już go miał w oknie podniesionego od ziemi, żeby go był z niego rzucił, ale go mu inni z rąk wydarli. Więc kiedyż na niego dopiero powstali,
widząc, że już złe koło niego, uczyniwszy sobie rum do okna, chciał z wolna
z niego skoczyć, ale się na ankrze sterczącej z muru zawiesił na sukni. Tam tedy do niego jako do żubra strzelając, zamordowali. Ciało oddano krewnym, żeby go było w grobie familiji jego pochowano.
[7] Pozwano Lizandra do sądu, ale od króla był uwolniony. Ucieszyli się
nieprzyjaciele jego, którzy przy dworze we wszytkich okazyjach jego się samego bali. Tejże godziny, gdy go zabijano, widziała go pewna zacna dama przez sen w szatach bardzo pokrwawionych. |
Objaśnienia napisał: | 25.
Zr.: ROSSET Histoires 17: „De la mort pitoyable du valeureux Lysis”.
przezwisko się nie kładzie, tylko zmyślone - Lizyjaszem go nazowmy -
u Rosseta: „Lysis”. Pod tym fikcyjnym imieniem kryje się postać zuchwałego
i okrutnego zabijaki z epoki ostatnich Walezjuszy, bohatera tragedii George'a
Chapmana (Bussy d ’Ambois, 1607) oraz powieści Aleksandra Dumasa (La Dame
de Montsoreau. 1846). Louis de Clermont d’Amboise, zwany Bussy d’Amboise (ок.
1549-1579), uczestniczył w masakrze hugenotów podczas Nocy św. Bartłomieja
(1572) i w późniejszych wojnach religijnych. Był faworytem kolejno Henryka III
(zob. obj. do 117,1 ) i królewskiego brata, François, księcia d’Alençon. Uwielbiał pojedynki i przygody miłosne, a wśród jego kochanek nie zabrakło słynnej Małgorzaty de Valois, królowej Nawarry. Romansem z piękną Françoise de Maridor pochwalił się nieostrożnie w liście, który przez niedyskrecję króla trafił do rąk jej męża Charlesa de Chambes, hrabiego de Montsoreau. Hrabia zmusił żonę, aby naznaczyła kochankowi rendez-vous w zamku Coutancière, gdzie czekać miała na niego banda uzbrojonych drabów. Bussy, zręcznym tym podstępem zwabiony w zasadzkę, poniósł śmierć, wyskakując oknem i nadziewając się na zamkowe ogrodzenie
(VAUCHER GRÂVILI, s. 443: DICTIONNAIRE., t. 7, szp. 724-725).
pierwszej królewskiej krwi książę - François, książę d^Alenęon (zob.
wyżej).
nienawiści i zazdrości - przez nienawiść i zazdrość.
jednak ... jeszcze niełaska królewska innym za b yta była; wszyscy się
mieli do niego - sens: ponieważ nikt jeszcze nie wiedział o królewskiej niełasce,
wszyscy nadal garnęli się do niego, mieli ku niemu skłonność.
nazowmy ją Sylwiją - u Rosseta: „Sylvie"; w rzeczywistości: Françoise
de Maridor (zob. obj. do I 25,1 ).
adwersarze ... stooczni byli - sens: adwersarze wrszystko widzieli, nic
nie mogło ujść ich uwadze.
Lizandrowi, mężowi ... donieśli - u Rosseta: „Lysandre”; w rzeczywistości: Charles de Chambes, hrabia de Montsoreau (zob. obj. do I 25.1).
[3]
tyrana słodkiego - tj. Amora, boga miłości.
[4]
a to jest rzecz trzecia - mąż stawia żonę przed wyborem: poniesie
śmierć od szpady lub trucizny albo - i to jest owa „rzecz trzecia” - napisze list do
Lizyjasza, że ich konwersacyja pełna dworu królewskiego i Paryża - sens: że o ich
bliskim związku wiele się mówi na dworze królewskim i w Paryżu.
[5]
zawołała bardzo - krzyknęła głośno.
[7]
gdy go zabijano - mowa o Lizyjaszu. |
Historia ta jest właściwie zbieżna z relacją kronikarza Piotra de l'Estoile. Poza jednym małym wyskokiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Wto 12:48, 12 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:09, 12 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
igraine napisał: |
Ale, ale...Tosca jak to? Bussy zdeklasował Bohuna? Jak do tego doszło?
Hmm czyżbym coś przeoczyła?
|
Niczego nie przeoczyłaś, igraine. Zawsze miałam dylemat jeśli chodzi o filmową wersję Bohuna, bo- z jednej strony- Aleksander zagrał cudownie ( jego gra jest tak ekspresyjna, że można zapomnieć, iż ma się przed sobą „ tylko” aktora, a nie prawdziwego kozackiego atamana), a z drugiej nie mogę pogodzić się z ukazaniem Bohuna jako furiata i prymitywa ( znienawidzona przeze mnie scena szarpaniny). Dlaczego Aleksander się na to zgodził?! Choćbyś mnie miała zabić, igraine, nie potrafię tego zrozumieć. Dla mnie Bohun na zawsze pozostanie Sienkiewiczowskim romantykiem, niezdolnym do jakiejkolwiek agresji czy brutalności względem Heleny, którego Jerzy Hoffman sprofanował, żeby ratować M. Żebrowskiego i jego marną wersję Skrzetuskiego.
Aleksander Domogarow jako Bussy po prostu mnie oczarował <3 ,<3 To było jak grom z jasnego nieba. W kostiumie z epoki wyglądał wprost przepięknie i nawet szrama na policzku nie była w stanie go zeszpecić, no i TE oczy…. <3, ,<3. Tym sposobem Bussy zrzucił z piedestału nie tylko równie przystojnego, choć nieco wyrachowanego rosyjskiego oficera, ale również „ najpiękniejszego ze wszystkich mołojców Ukrainy.”
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tosca dnia Wto 14:10, 12 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:00, 12 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Igraine, smaczniutkie znalezisko!
Nawet nie przypuszczałam, że u polskich autorów z epoki znajdzie się jakaś wzmianka o naszym de Bussy'm vel Lizyjaszu (przez to miano w pierwszej chwili pomyliłam go z Monsoreau, ukrytym po pseudonimem Lizandra ).
Tłumaczenie "Pamiętników" się troszkę opóźni, bo mam ostatnio zakręcone dni - szczególnie dzisiejszy, w dodatku mi głowa mi pęka z bólu.
Rzuciłam natomiast okiem na oryginalne wydanie wspomnianego przez Ciebie zbioru opowiastek Françoisa de Rosseta - dosyć długawa ta historyjka - z grubsza zgadza się ze streszczeniem Jurkowskiego. Oczywiście, jest napisana w tonie pochwalnym wobec de Bussy'ego (Monsoreau zresztą też jest opisany pozytywnie). Ponadto rzeczona opowieść zawiera treść listu, który wysłał ponoć Lysis do swej Sylwii oraz jej odpowiedzi na tenże.
Igraine napisał: | Ciekawe tylko czy to jedna z odmian saszoholizmu? Czy też odwrotnie saszoholizm wywodzi się z monsoryzmu? Ale i tak nie zamierzam poddawać się terapii  | U Ciebie prawdopodobnie saszoholizm wywodzi się z monsoryzmu, a u mnie na odwrót i wyewoluował w niemal osobne zjawisko.
Aż żal byłoby się z tego leczyć, tyle powodów do radości by zniknęło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Wto 22:06, 12 Kwi 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:10, 13 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: |
Aż żal byłoby się z tego leczyć, tyle powodów do radości by zniknęło.  |
U mnie " saszoholizm" trwa od 1999 roku z krótkimi i pozornymi okresami rekonwalescencji.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tosca dnia Śro 18:10, 13 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:32, 13 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Tosca napisał: | Aleksander Domogarow jako Bussy po prostu mnie oczarował <3 ,<3 To było jak grom z jasnego nieba. W kostiumie z epoki wyglądał wprost przepięknie i nawet szrama na policzku nie była w stanie go zeszpecić, no i TE oczy…. <3, ,<3. |
Aha! Czyli na urodę jednak poleciałaś! Ale nie martw się, bo ja też To żeby podtrzymać to oczarowanie proponuję zatopić się na chwilkę w uroczej pieśni podłożonej do fragmentów filmu. Tytuł idealnie do nas pasuje "Oczarowana".
https://www.youtube.com/watch?v=G5Dkq2-uWEA
Esfir napisał: | Tłumaczenie "Pamiętników" się troszkę opóźni, bo mam ostatnio zakręcone dni - szczególnie dzisiejszy, w dodatku mi głowa mi pęka z bólu. |
Spokojnie, spokojnie. Kiedy będziesz miała czas i możliwości to przetłumaczysz. Absolutnie nie czuj się zobowiązana i naciskana. I nie wyznaczaj sobie żadnych terminów To ma być przyjemność, a nie obowiązek.
Znalazłam w sieci, że "Pamiętniki Marguerite de Valois" zostały przetłumaczone na język polski przez Irenę Dewitz i wydane w 1968 przez Wydawnictwo: Czytelnik, ale na przykład w mojej bibliotece ich nie posiadają. W sieci oczywiście też nie widzę.
Jest za to jedna nadgryziona zębem czasu książeczka na allegro za 9,90
Poniżej fragment opinii czytelniczki z portalu lubimy.czytać.pl na temat rzeczonych pamiętników.
czytelnik lubimy.czytać.pl napisał: | Pamiętniki jako takie stanowią przyjemną lekturę, jednak są strasznie stronnicze. Autorka spisując swoje wspomnienia stara się za wszelką cenę ukazać siebie w dobrym świetle. Niemal całkowicie przemilcza czasy swojej burzliwej młodości i pomija informacje na temat swoich licznych kochanków. Czytając jej pamiętniki poznałam zupełnie nową osobę, która prowadziła całkiem przyzwoity żywot. Niestety ów obraz całkowicie nie przystaje do powszechnie znanego wizerunku królowej Margot |
Ciekawe ile o Bussym się tam znalazło? Może robimy sobie nadzieję, a tam nic nie ma
Jeszcze gdzieś na czeskiej stronie mignęło mi, że Margot dowiedziawszy się o śmierci Bussiego ponoć miała westchnąć "Nie było w tym stuleciu nikogo, kto mógłby mu dorównać męstwem, dobrocią i duchem"
To jaki w końcu był ten nasz Bussy?
Esfir napisał: | Rzuciłam natomiast okiem na oryginalne wydanie wspomnianego przez Ciebie zbioru opowiastek Françoisa de Rosseta - dosyć długawa ta historyjka - z grubsza zgadza się ze streszczeniem Jurkowskiego. Oczywiście, jest napisana w tonie pochwalnym wobec de Bussy'ego (Monsoreau zresztą też jest opisany pozytywnie). Ponadto rzeczona opowieść zawiera treść listu, który wysłał ponoć Lysis do swej Sylwii oraz jej odpowiedzi na tenże.
|
Czyli mimo samych pozytywnych bohaterów mamy trupa, a nawet kilku i nikto nie winowaty. Bardzo się jednak musiał ten Bussy narazić królowi, że jego morderstwo uknuł, a sprawcę uniewinnił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:26, 13 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
igraine napisał: |
Aha! Czyli na urodę jednak poleciałaś! Ale nie martw się, bo ja też To żeby podtrzymać to oczarowanie proponuję zatopić się na chwilkę w uroczej pieśni podłożonej do fragmentów filmu. Tytuł idealnie do nas pasuje "Oczarowana".
https://www.youtube.com/watch?v=G5Dkq2-uWEA
|
Nie będę się wypierała, że tak właśnie było. A piosenka cudowna, gdyby tylko Diana nie wyglądała jak blond Barbie ( w ogóle jej nie do twarzy z tą grzywką).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 0:01, 14 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
igraine napisał: | Esfir napisał: | Tłumaczenie "Pamiętników" się troszkę opóźni, bo mam ostatnio zakręcone dni - szczególnie dzisiejszy, w dodatku mi głowa mi pęka z bólu. |
Spokojnie, spokojnie. Kiedy będziesz miała czas i możliwości to przetłumaczysz. Absolutnie nie czuj się zobowiązana i naciskana. I nie wyznaczaj sobie żadnych terminów To ma być przyjemność, a nie obowiązek.
Znalazłam w sieci, że "Pamiętniki Marguerite de Valois" zostały przetłumaczone na język polski przez Irenę Dewitz i wydane w 1968 przez Wydawnictwo: Czytelnik, ale na przykład w mojej bibliotece ich nie posiadają. W sieci oczywiście też nie widzę.
Jest za to jedna nadgryziona zębem czasu książeczka na allegro za 9,90
Poniżej fragment opinii czytelniczki z portalu lubimy.czytać.pl na temat rzeczonych pamiętników.
czytelnik lubimy.czytać.pl napisał: | Pamiętniki jako takie stanowią przyjemną lekturę, jednak są strasznie stronnicze. Autorka spisując swoje wspomnienia stara się za wszelką cenę ukazać siebie w dobrym świetle. Niemal całkowicie przemilcza czasy swojej burzliwej młodości i pomija informacje na temat swoich licznych kochanków. Czytając jej pamiętniki poznałam zupełnie nową osobę, która prowadziła całkiem przyzwoity żywot. Niestety ów obraz całkowicie nie przystaje do powszechnie znanego wizerunku królowej Margot |
Ciekawe ile o Bussym się tam znalazło? Może robimy sobie nadzieję, a tam nic nie ma |
To polskie tłumaczenie jest ponoć tylko fragmentaryczne, więc całkiem możliwe, że i cytatów o de Bussy'm w nim nie będzie.
Irena Dewitz najprawdopodobniej nie cierpiała na monsoryzm.
A lubimyczytac lubię, mam tam konto.
igraine napisał: | Esfir napisał: | Rzuciłam natomiast okiem na oryginalne wydanie wspomnianego przez Ciebie zbioru opowiastek Françoisa de Rosseta - dosyć długawa ta historyjka - z grubsza zgadza się ze streszczeniem Jurkowskiego. Oczywiście, jest napisana w tonie pochwalnym wobec de Bussy'ego (Monsoreau zresztą też jest opisany pozytywnie). Ponadto rzeczona opowieść zawiera treść listu, który wysłał ponoć Lysis do swej Sylwii oraz jej odpowiedzi na tenże.
|
Czyli mimo samych pozytywnych bohaterów mamy trupa, a nawet kilku i nikto nie winowaty. Bardzo się jednak musiał ten Bussy narazić królowi, że jego morderstwo uknuł, a sprawcę uniewinnił.  |
Ba, pewnie wystarczyło tylko to, że Bussy zdradził króla dla Franciszka.
I fakt, że Bussy posiadał Margot.
Henryczek pamiętliwy był!
Smakowity kąsek z 1575 na dobranoc:
Małgorzata de Valois, wspomnienia w moim tłumaczeniu napisał: | [...] Najpierw przebywaliśmy długo w Awinionie, następnie pojechaliśmy przez Burgundię i Szampanię aż do Reims na zaślubiny króla, i stamtąd udaliśmy się do Paryża, gdzie rzeczy miały się tak samo jak zawsze. Wątek du Guasta tym sposobem sprzyjał naszemu podziałowi i ruinie. Będąc w Paryżu, mój brat zbliżył się do Bussy’ego, darząc go taką estymą, na jaką ów zasługiwał. [De Bussy] był zawsze przy moim bracie, i w konsekwencji przy mnie, mój brat i ja byliśmy prawie zawsze razem i zlecaliśmy wszystkim naszym służącym, aby honorowali mnie nie mniej niż jego. […]
Le Guast*, który był znaczną personą/szychą** w ówczesnych czasach, interpretował powyższe inaczej, myślał, że los mu ofiarował najlepszy środek, aby szybciej zdążyć do zamierzonego celu. I z pomocą pani de Sauve dostał się w łaski króla mojego małżonka, naciskał wszelkimi drogami, aby go przekonać, żeby Bussy u mnie służył. Widząc, że te działania nie pomagają, będąc dość ostrzeganym przez swoich ludzi, którzy byli zawsze ze mną i przez moje ...***, które nie były do niczego podobne, zwrócił się do króla [Francji]. Uznał go za łatwy cel do namówienia, tak ze względu na niewiele dobra, którego [król] pragnął dla mojego brata i dla mnie - nasza przyjaźń była dla niego [Henryka III] podejrzana i wstrętna, jak i z powodu nienawiści, którą żywił on [król] dla Bussy’ego. [Ludwik de Clermont] uprzednio znajdował się u boku króla i opuścił go, aby oddać się w służbę mojego brata. Nabytek ten powiększył w takim samym stopniu chwałę mego brata, jak i zazdrość naszych nieprzyjaciół, gdyż w tym stuleciu nie było żadnego mężczyzny podobnego [do de Bussy'ego] pod względem znaczenia, sławy, wdzięku i umysłu****. |
* ten Guast to ciekawa persona. Zwał się dokładnie Louis Bérenger du Guast. Był oczywiście jednym z królewskich ulubieńców. Towarzyszył Henrykowi w podróży do Polski. Zginął w walce w Dormans w październiku 1575, co znamienne, podobno z inspiracji królowej Margot. Jakkolwiek było naprawdę, widać w powyższym fragmencie, że ona go mocno nie lubi.
** w oryginale ów rzeczownik to rodzaj wielkiej dyni, mógł także oznaczać coś opuchniętego. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że du Guast wówczas był trzecią osobą w kraju po królu i jego mamusi, stąd zaproponowałam takie tłumaczenie tego słowa.
*** luka, gdyż nie jestem pewna, co znaczy to słowo, chyba coś w rodzaju nagłych zmian zamieszkania, ale głowy nie dam.
**** może być również dowcip albo duch.
Jak czule Margot pisze o Franciszku - "mój brat", a Henryk to "król", nie brat.
To byłoby nawet sensowne w kontekście Królowej Margot Dumasa, gdzie Franciszek wyraźnie ma ciągotki w stronę siostrzyczki, zaś Henryk się z nią zbytnio nie dogadywał. Zresztą ogólnie relacja rodzinna była specyficzna: Henryczek i Katarzyna vs. Karol, Margot i Franciszek.
igraine napisał: | Jeszcze gdzieś na czeskiej stronie mignęło mi, że Margot dowiedziawszy się o śmierci Bussiego ponoć miała westchnąć "Nie było w tym stuleciu nikogo, kto mógłby mu dorównać męstwem, dobrocią i duchem" To jaki w końcu był ten nasz Bussy?  |
W ostatnim zdaniu powyższego fragmentu Wspomnień jest więc prawie to samo, tylko w innych okolicznościach zapisane.
I... znasz czeski?!
Biorąc pod uwagę teksty nowożytne podane dotąd w tym temacie, wychodzi zaskakujący fakt - niesamowite, jak wierny przekazom źródłowym był Dumas! (pytanie, na ile owe, cytowane tu źródła były wierne prawdzie historycznej, o ile takowa istnieje ).
Oczywiście pisarz powplątywał postaci fikcyjne, a niektóre wątki naciągnął (np. przesunął o rok słynny pojedynek ulubieńców i złączył w czasie ze śmiercią de Bussy'ego), jednak gros zdarzeń i zachowań postaci jest zgodna z tym, co wiemy na podstawie tutaj cytowanych fragmentów.
A Bussy jawi się jako bohater niczym z Żywotów Plutarcha. I gdzie tu jego okrucieństwo i "zuo"? No, dobrze, że pewne mankamenty też się znajdą: brak bojaźni Bożej, rozwiązłość i samochwalstwo.
Tosca napisał: | U mnie " saszoholizm" trwa od 1999 roku z krótkimi i pozornymi okresami rekonwalescencji.  |
Niezły staż.
Mimo iż widziałam OiM w okolicach przełomu stuleci, to jakoś wtedy byłam odporna na urok pięknego Saszy.
Może dlatego, że książkowy Bohun mnie wówczas niespecjalnie fascynował, wolałam Kmicica.
W sumie nadal, jakby się zastanowić, chyba wolę Jędrusia... co mi nie przeszkadza wzdychać do AD w roli Bohuna i innych postaci.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Czw 8:46, 14 Kwi 2016, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
igraine
Kompan
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 16:11, 14 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: | To polskie tłumaczenie jest ponoć tylko fragmentaryczne, więc całkiem możliwe, że i cytatów o de Bussy'm w nim nie będzie.
Irena Dewitz najprawdopodobniej nie cierpiała na monsoryzm.
A lubimyczytac lubię, mam tam konto. |
Bardzo możliwe, zwłaszcza, że książka wygląda przeraźliwie chudo
Może być tak jak u Jurkowskiego. Nastąpiło znaczne skrócenie pierwotnego tekstu.
Faktycznie jest tam jedna czytelniczka od której monsoryzm, aż bije, ale nigdy, przenigdy nie domyśliłabym się, że to możesz być Ty
Esfir napisał: | Ba, pewnie wystarczyło tylko to, że Bussy zdradził króla dla Franciszka.
I fakt, że Bussy posiadał Margot.
Henryczek pamiętliwy był! |
Zdrada nie jedno ma imię. M.in. przeczytałam też taką wypowiedź o Bussym - Był chłopakiem królowej Małgorzaty i jej brata Henryka III. Niby wiemy, że coś tam było, ale tak wprost...
Esfir napisał: | Smakowity kąsek z 1575 na dobranoc... |
Bardzo smakowity.
Chociaż jeżeli du Gast zginął 1575 nie mógł uczestniczyć w zasadzce na Bussiego w 1579 roku. Sama pisałam coś takiego, że przywilej zabicia królewskiego wroga przypadł w udziale właśnie du Guastowi. Szkoda, że wtedy nie podałam źródła. Na pewno to była jakaś książka historyczna.
Jednak pamiętniki Margot jako tzw. źródło z pierwszej ręki są chyba bardziej wiarygodne.
Nic to, kopiemy głębiej. Ciekawa ile "wydusimy" jeszcze z tej historii.
Esfir napisał: | W ostatnim zdaniu powyższego fragmentu Wspomnień jest więc prawie to samo, tylko w innych okolicznościach zapisane.
I... znasz czeski?!  |
Na pewno we wspomnieniach jest oryginalny cytat ujęty we właściwym kontekście. Im dalej od źródła tym fakty bardziej zniekształcone. Jak w zabawie w głuchy telefon
Nie znam czeskiego. Translator i inwencja własna w oparciu o duże podobieństwo do języka, który troszkę znam
Esfir napisał: | Biorąc pod uwagę teksty nowożytne podane dotąd w tym temacie, wychodzi zaskakujący fakt - niesamowite, jak wierny przekazom źródłowym był Dumas! (pytanie, na ile owe, cytowane tu źródła były wierne prawdzie historycznej, o ile takowa istnieje ).
Oczywiście pisarz powplątywał postaci fikcyjne, a niektóre wątki naciągnął (np. przesunął o rok słynny pojedynek ulubieńców i złączył w czasie ze śmiercią de Bussy'ego), jednak gros zdarzeń i zachowań postaci jest zgodna z tym, co wiemy na podstawie tutaj cytowanych fragmentów.
A Bussy jawi się jako bohater niczym z Żywotów Plutarcha. I gdzie tu jego okrucieństwo i "zuo"? No, dobrze, że pewne mankamenty też się znajdą: brak bojaźni Bożej, rozwiązłość i samochwalstwo. |
No, właśnie kroczymy teraz jakąś pochwalną ścieżką, a źródła historyczne, z którymi miałam do czynienia przez te wszystkie lata mówiły coś wręcz przeciwnego. Czyżby nie wystarczyło Heniowi zabić Bussiego? Chciał jeszcze oczernić i zniesławić jego pamięć?
A co z nocą Św. Bartłomieja kiedy to Bussy zabił siedmiu swoich krewnych, których był spadkobiercą, czym znacznie poprawił swoją sytuację finansową. Podobno jeden był nawet katolikiem. Ale biznes jest biznes.
Prawdo gdzie jesteś?
Poza tym czy Bussy nie powinien odwiedzić Polski razem z Henrykiem?
Oczywiście przypadkiem znalazłam książkę Mariusza Wollnego pt"Kacper Ryx i król przeklęty". Opowiada ona m.in. o spisku na życie Henryka Walezego kiedy bawił w Polsce. Byli z nim jego ulubieńcy, w tym Bussy i to w charakterze spiskowca. Warto rzucić okiem chociaż to nie źródło historyczne. Poniżej parę fragmentów na zachętę plus notka od autora.
Fragment książki Kacper Ryx i król przeklęty napisał: | Kraków, marzec 1574 roku
W antyszambrach królewskich kłębił się cały tłum faworytów zwanych mignons, a przez
Polaków z obrzydzeniem „pieszczochami", których Henryk zabrał ze sobą z Francji niemałą gromadę.
Jedni siedzieli na wielkiej zamczystej skrzyni okutej metalowymi taśmami wyciętymi w heraldyczne lilie,
drudzy przechadzali się, trzeci rozmawiali w grupkach. Oprócz cynicznego i amoralnego szambelana
René de Villequiera, który większośd tych młodych i krzepkich młodzieoców wynalazł i podsunął
Henrykowi, był tu mistrz garderoby Gilles de Souvray, pokojowiec Jan du Halde, sekretarz Martin Ruzé,
wyrachowany Normandczyk Franciszek d'0 pan de Fresnes, świę-toszkowaty Franciszek d'Epinay pan de
Saint-Luc, piękny Livarrot, przypochlebny poeta Filip Desportes, dowódca gwardzistów kapitan Mikołaj
de Larchant, Roger de Bellegarde; na koniec, ale nie ostatni, okrutny i bezwzględny Ludwik de Clermont,
szerzej znany jako Bussy d'Amboise, gwałciciel kobiet i morderca, który w noc świętego Bartłomieja
ubroczył się w krwi hugenotów po łokcie.
Nawet we Francji byli oni nieoświeconemu ludowi mocno obmierzli, tak przez swój zwyczaj
wszczynania swawoli i wynoszenia się, jak przez dziwaczne, zniewieściałe stroje i dary niezmierzone,
które otrzymywali od króla. Ci piękni pieszczoszkowie nosili włosy przydługie, fryzowane i podkulone,
zawijając je ponad aksamitnymi birecikami, kobiecym obyczajem, oraz niewieście giezła płócienne z
kryzami nakrochmalonymi i długimi na pół stopy. Śmiano się, że ich głowy ponad kryzą przypominały
głowę świętego Jana na półmisku. Nawet dzieci szkolne szydziły z mignonów, ubierając papierowe kryzki
i naśladując napuszone miny i postawę pieszczochów. Lecz nikt nie odważyłby się zaśmiad mignonowi w twarz. Bo owszem, odziewali się, malowali twarze jak kobiety i kochali wedle włoskiego obyczaju,
gorszącego niektórych niepomiernie, ale równie dobrze potrafili takoż wygodzie niewieście co mężowi, a
ponadto byli zapalczywi i skorzy do chwytania za broo, którą władali wybornie.
Jacques de Levis hrabia Caylus alias Quélus wyszedł z sypialni królewskiej, krocząc sztywno i poprawiając
na sobie wymięte odzienie. Na ustach miał rozmazaną szminkę, w oczach zaś wyraz tryumfu. Niedbałym
gestem poprawił długie włosy wymykające się z kunsztownego upięcia, po czym pieszczotliwie pogładził
przepiękne i niezwykle kosztowne diamentowe kolczyki, których wcześniej nie miał. Uśmiechając się
drwiąco i nic sobie nie robiąc z wściekłych i zazdrosnych spojrzeo wszystkich obecnych bez wyjątku,
powiedział:
- Du Guast, jego królewska mość cię wzywa....
...Grał na małym dziedziocu, między zamkiem a katedrą, w grę zwaną we Francji jeu de paume115, tu
zaś nieznaną wcale. Toteż większośd jego polskich dworzan i doradców gapiła się na grających ze
zdumieniem i jakby zgorszeniem, że oto monarcha tak postponuje swą godnośd, uganiając się za piłką i
starając się ją jak najmocniej uderzyd rakietą podobną do śnieżnej. Tak by grający z nim Bussy d'Amboise
nie zdołał odbid piłki. Przywykł już do parafiaoszczyzny tych Polaków i nawet go bawiła, lecz teraz czuł
tylko złośd. Byd może dlatego, że Bussy wcale nie zamierzał przegrad, co było w najwyższym stopniu
irytujące. Pomyślał, że nie pierwszy to raz niedawny faworyt zachowuje się niestosownie, i poczuł, że
zaczyna doo tracid sympatię. A im bardziej ją tracił, tym szerzej się uśmiechał do współzawodnika, w
sercu gotując mu niemiłą siurpryzę. Syknął, bo znów zabolała go głowa, a już mu się zaczęło zdawad, że
ciepłe polskie czapeczki uleczyły go z tej dolegliwości na dobre. ...
...- Jeden z tych dwóch żabojadów miał dziwne białe pasmo na czarnych włosach. Podpatrzyłem, bo
mu wystawało spod maski. Mówi ci to coś?
Coś mówiło.
- Nie mógłbyś posład któregoś ze swoich ludzi, by szlakował za tym z białym kosmykiem? Zwie się
Bussy d'Amboise i obraca zbyt blisko króla, by lekceważyd jego sekretne schadzki. Dopiszesz to sobie do
rachunku...
Notka historyczna autora
Co do dwóch innych drugorzędnych postaci to: Du Guast zginął, gdy nocą do jego sypialni wpadło
kilku zamaskowanych ludzi pod wodzą barona Viteaux (podbechtanego przez królową Margot) i przebiło
go sztyletami. Bussy d'Amboise drogo zapłacił za starą zdradę - przejście na stronę młodszego brata
króla, i nową zbrodnię - nawiązanie miłosnego stosunku z królową Margot. Podstępnie napadnięty przez
zgraję wynajętych (przez hrabiego Montsoreau, któremu przyprawił rogi, o czym ów dowiedział się od
króla Henryka III) zabójców, został zadźgany jak zaszczute zwierzę pod oknem, przez które zamierzał się
salwowad. Dziwnym zbiegiem okoliczności większośd sprawców rzezi w noc Świętego Bartłomieja została
zamordowana, zupełnie jakby na nich także ciążyła jakaś klątwa.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez igraine dnia Czw 17:03, 14 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:28, 14 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: |
Mimo iż widziałam OiM w okolicach przełomu stuleci, to jakoś wtedy byłam odporna na urok pięknego Saszy.
Może dlatego, że książkowy Bohun mnie wówczas niespecjalnie fascynował, wolałam Kmicica.
W sumie nadal, jakby się zastanowić, chyba wolę Jędrusia... co mi nie przeszkadza wzdychać do AD w roli Bohuna i innych postaci.  |
Kmicic?! Zdecydowanie nie mój typ.Skrzetuskiego bije na głowę, ale do Bohuna mu sporo brakuje przynajmniej według mnie. Dobrze chociaż, że Oleńka nie jest taką mimozą jak Helusia.
A Ciebie, Esfir, co tak w Kmicicu urzekło?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tosca dnia Czw 20:52, 14 Kwi 2016, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:23, 14 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Igraine napisał: | Bardzo możliwe, zwłaszcza, że książka wygląda przeraźliwie chudo
Może być tak jak u Jurkowskiego. Nastąpiło znaczne skrócenie pierwotnego tekstu.
Faktycznie jest tam jedna czytelniczka od której monsoryzm, aż bije, ale nigdy, przenigdy nie domyśliłabym się, że to możesz być Ty  | No popatrz, to tak łatwo mnie wyśledzić?!
Nic dziwnego, patrząc na oszałamiającą ilość czytelników "Pani de Monsoreau" w tymże serwisie.
Jeśli macie tam konto, to ta książka potrzebuje więcej miłości!
Igraine napisał: |
Zdrada nie jedno ma imię. M.in. przeczytałam też taką wypowiedź o Bussym - Był chłopakiem królowej Małgorzaty i jej brata Henryka III. Niby wiemy, że coś tam było, ale tak wprost... | Mocne. Tylko autor tej wypowiedzi zapomniał o Franciszku, powinien być kwartet, nie trio.
Igraine napisał: | Bardzo smakowity.
Chociaż jeżeli du Gast zginął 1575 nie mógł uczestniczyć w zasadzce na Bussiego w 1579 roku. Sama pisałam coś takiego, że przywilej zabicia królewskiego wroga przypadł w udziale właśnie du Guastowi. Szkoda, że wtedy nie podałam źródła. Na pewno to była jakaś książka historyczna.
Jednak pamiętniki Margot jako tzw. źródło z pierwszej ręki są chyba bardziej wiarygodne.
Nic to, kopiemy głębiej. Ciekawa ile "wydusimy" jeszcze z tej historii. | Hmmm, to będzie trzeba sprawdzić tego de Guasta. Coś mi się nie widzi, żeby on był wśród zabójców de Bussy'ego, bo w kilku miejscach w sieci widziałam datę jego śmierci jako 1575.
Igraine napisał: | A co z nocą Św. Bartłomieja kiedy to Bussy zabił siedmiu swoich krewnych, których był spadkobiercą, czym znacznie poprawił swoją sytuację finansową. Podobno jeden był nawet katolikiem. Ale biznes jest biznes.
Prawdo gdzie jesteś? | O, to, to! De Bussy zabił m.in. swojego kuzyna. Trzeba będzie to naświetlić.
Igraine napisał: | Poza tym czy Bussy nie powinien odwiedzić Polski razem z Henrykiem? | Sprawdzę to - mam biografię Henryka III pod ręką.
"Pieszczochy" - świetne określenie! Ogólnie ich opis w wydaniu Wollnego przedni!
I wow, jakie tryumfalne wyjście Quelusa z sypialni królewskiej!
Chyba rozważę wypożyczenie tej książki Mariusza Wollnego. Jakoś dotąd myślałam, że to opowieści typowo kryminalno-przygodowe dla dzieci/młodzieży opatrzone dość pretensjonalnym tytułem, a tu taka "siurpryza"! Nie dość, że otoczka historyczna + Henryczek i spółka, to w dodatku akcja dzieje się w moim ukochanym Krakowie. <3
Kolejna rzecz - słowo "król przeklęty" od razu skojarzyło mi się ze znakomitym cyklem "Królów przeklętych" Maurice'a Druona.
Zbieżność jest - gdyż koniec ostatnich Walezjuszy mocno przypominał zmierzch dynastii Kapetyngów.
Tosca napisał: | Esfir napisał: | Mimo iż widziałam OiM w okolicach przełomu stuleci, to jakoś wtedy byłam odporna na urok pięknego Saszy.
Może dlatego, że książkowy Bohun mnie wówczas niespecjalnie fascynował, wolałam Kmicica.
W sumie nadal, jakby się zastanowić, chyba wolę Jędrusia... co mi nie przeszkadza wzdychać do AD w roli Bohuna i innych postaci.  | Kmicic?! Zdecydowanie nie mój typ.Skrzetuskiego bije na głowę, ale do Bohuna mu sporo brakuje przynajmniej według mnie. Dobrze chociaż, że Oleńka nie jest taką mimozą jak Helusia.
A Ciebie, Esfir, co tak w Kmicicu urzekło? | Wszystko? Kmicic to dobry przykład naprawienia błędu, popełnionego przez Sienkiewicza w "Ogniem i Mieczem". Z jednej strony narwaniec w stylu Bohuna, z drugiej dostał szansę na rehabilitację i rodzinne szczęście. Jak pięknie się nawrócił dla Oleńki!
I, o czym już wspominałam na forum, odnosi zwycięstwo nad Bohunem pod względem poczucia humoru i błyskotliwości.
Wystarczy rzucić okiem na jego pierwsze spotkanie z Oleńką - aż czuć chemię, a przy tym okraszoną niezłym w moim odczuciu dowcipem.
I... Kmicic umiał czytać.
Potop napisał: | — Waćpanna mnie na nitce będziesz wodzić!
— Oj, niepodobny waćpan do takich, których na nitce wodzą! Najtrudniej to z niestatecznymi.
Kmicic ukazał białe jakoby wilcze zęby w uśmiechu.
— Jak to? — rzekł. — Małoż to ojcowie nałamali na mnie rózeg w konwencie, abym do statku przyszedł i różne piękne maksymy spamiętał, przewodniczki żywota…
— A którążeś najlepiej spamiętał?
— „Kiedy kochasz, padaj do nóg” — ot tak!
To rzekłszy, pan Kmicic już był na kolanach, panienka zaś wołała, chowając nogi pod stołek:
— Dla Boga! Tego w konwencie nie uczyli! Daj waćpan spokój, bo się rozgniewam… i ciotka zaraz przyjdzie…
On zaś, klęcząc ciągle, podniósł głowę w górę i w oczy jej patrzył.
— A niech i cała chorągiew ciotek nadciągnie, nie zaprę się ochoty!
— Wstańże waćpan.
— Już wstaję.
— Siadaj waćpan.
— Już siedzę.
— Zdrajca z waćpana, Judasz!
— A nieprawda, bo jak całuję, to szczerze!… Chcesz się przekonać?
— Ani się waćpan waż!
Panna Aleksandra śmiała się jednak, a od niego aż łuna biła młodości i wesołości. Nozdrza mu latały jak młodemu źrebcowi szlachetnej krwi.
— Aj! Aj! — mówił. — Co to za oczki, jakie liczko! Ratujcież mnie, wszyscy święci, bo nie usiedzę!
— Nie trzeba wszystkich świętych wzywać. Siedziałeś waćpan cztery lata, aniś tu zajrzał, to siedź i teraz! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Esfir dnia Czw 23:34, 14 Kwi 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:19, 15 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Lektura biografii Henryka III autorstwa Stanisława Grzybowskiego wyjaśnia nam kilka spraw:
1. A propos du Guasta i de Bussy'ego:
Grzybowski, Henryk Walezy napisał: | Póki żył du Guast trzymał to całe towarzystwo w garści […] On to wreszcie nazwać miał królowę Navarry (wybaczcie, ale zacytować muszę ten wulgaryzm zgodnie z linią oryginału ) „królową kurw”, co miało zresztą pewne uzasadnienie.
Po śmierci Bonifacego de La Mole Małgorzata przez kilka dni była niepocieszona. [….] Wkrótce pocieszył ją nowy kochanek. Ludwik de Clermont d’Amboise, pan na Bussy, należał początkowo do faworytów Henryka, później zdradził swego dobrodzieja i przeszedł na służbę Franciszka d’Alencon. Zdobywca serc, łatwo podbił i serce królowej Navarry, stając się zarazem duszą wszystkich intryg dworskich i łóżkowych skierowanych przeciw Henrykowi III. Du Guast zastawił na niego zasadzkę, Bussy uszedł z niej jednak niemal bez szwanku i zuchwałość jego tylko wzrosła, nienawiść zaś Małgorzaty do potężnego faworyta monarchy – pogłębiła.
[…] Du Guast wiedział o tym i strzegł się skrytobójców. Gdy zachorował, ukrył przed wszystkimi miejsce swojego pobytu. Wyśledzono go jednak. W ostatni dzień X 1575 kilku ludzi zamaskowanych wtargnęło do mieszkania przy Rue Saint-Honore i zamordowało chorego wraz z dwoma jego sługami. |
2. Bussy a sprawa polska.
Grzybowski wspomina, że De Bussy towarzyszył królowi i jego świcie we Frankfurcie. Tam przeżył niebezpieczną przygodę, gdyż prosta wieśniaczka spod Frankfurtu oparła się jego wdziękom (próbował ją zgwałcić). Na jej krzyki zlecieli się ludzie ze wsi, Bussy ocalał, ale zapłacił za swą przygodę cenę w postaci pobicia i uwięzienia. Uwolniono go dzięki wstawiennictwu Ludwika z Nassau.
Skoro dowlókł się do Frankfurtu, to do i Polski prawdopodobnie także.
3. Śmierć de Bussy'ego:
Grzybowski, Henryk Walezy napisał: | Śmeirć Bussego d’Amboise oplotła legenda, stał się bohaterem znanej powieści Dumasa i opartego na niej serialu telewizyjnego; ukochany niegdyś, a później opuszczony i znienawidzony mignon księcia Franciszka zabity został w szczególnie podstępny i okrutny sposób przez hrabiego de Monsoreau, któremu uwiódł żonę. | Dalej Grzybowski cytuje po polsku dokładnie ten sam passus ze wspomnień Piotra de L’Estoile o Plutarchu i cesarskim sercu, który podawałam wyżej (w bibliografii Grzybowskiego widnieje ta kronika w oryginale, więc pewnie to tłumaczenie własne Autora biografii Henryczka). Eh, gdybym wiedziała, to bym tego nie tłumaczyła, tylko przepisała.
Przy okazji królewskich ulubieńców Grzybowski znów wskazuje po polsku fragment z dzieła de l’Estoile’a. I niestety, ów cytat jest niemal identyczny z opisem mignonów u Wollnego. Pieszczoszki, te bereciki, ufryzowane loczki i półmiski św. Jana!
Trochę boli ta zrzynka w wydaniu Wollnego, nieładnie.
A już go chwaliłam za humorystyczny opis ulubieńców...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:16, 15 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: | Wszystko? Kmicic to dobry przykład naprawienia błędu, popełnionego przez Sienkiewicza w "Ogniem i Mieczem". Z jednej strony narwaniec w stylu Bohuna, z drugiej dostał szansę na rehabilitację i rodzinne szczęście. Jak pięknie się nawrócił dla Oleńki!
I, o czym już wspominałam na forum, odnosi zwycięstwo nad Bohunem pod względem poczucia humoru i błyskotliwości.
Wystarczy rzucić okiem na jego pierwsze spotkanie z Oleńką - aż czuć chemię, a przy tym okraszoną niezłym w moim odczuciu dowcipem.
I... Kmicic umiał czytać.
|
Pamiętam ten fragment z „ Potopu” Esfir, ale wychodzi na to, , że znowu mamy odmienne poglądy, bo mnie jakoś Kmicic do gustu nie przypadł ( ot, mieszanka Bohuna <3 ze Skrzetuskim). Do tego jeszcze doszły okoliczności w jakich Oleńka i Andrzej zostali zaręczeni. Ja, jako niepoprawna romantyczka, jestem wielkim wrogiem aranżowanych małżeństw i dziękuję Bogu, że urodziłam się w czasach, kiedy takie praktyki, przynajmniej w naszym kraju, już dawno odeszły do przeszłości. Oczywiście, u Sienkiewicza wszystko potoczyło się bajkowo i młodzi zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale wcale tak być nie musiało.
W dodatku Kmicic był szlachcicem dość wyedukowanym (choć ,jak sam mówi w zacytowanym przez Ciebie fragmencie, z nauką był „na bakier”), Jurko miał jeszcze gorzej i choć „ rodziców nieświadom”, a „ szkołą były mu wycieczki na Dzikie Pola” to wszystko, co osiągnął zawdzięczał wyłącznie sobie ( i między innymi za to tak bardzo go cenię), a nie jak Skrzetuski urodzeniu ( przecież gdyby Jan nie był szlachcicem zapewne mógłby jedynie pomarzyć o karierze na dworze Jeremiego Wiśniowieckiego). Co do „nawracania się” to Bohun wcale nie musiałby tego robić, bo Jurko opowiadał się po polskiej stronie i walczył ramię w ramię z Polakami, aż do czasu, gdy Kurcewicze wbili mu sztylet w plecy. Wcale się Kozakowi nie dziwię, że dostał szału. Oleńce też się nie dziwię, że postawiła Jędrusiowi ultimatum, kiedy się dowiedziała o tej mocno zakrapianej imprezie i strzelaniu do portretów jej przodków. Miała dziewczyna charakter.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Esfir
Kompan
Dołączył: 16 Sty 2016
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:36, 16 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Tosca, rzeczony fragment "Potopu" zacytowałam dla ogólnej przyjemności (i swojej też) i ku pamięci też, urocza i dowcipna scenka.
Właśnie, dzięki temu, że Kmicic musiał zmienić "front", tym bardziej dowiódł swej wartości. Pokazał na ile go stać dla ukochanej kobiety!
Natomiast co do pierwszego spotkania zgodzę się, że mieli oboje szczęście, że sobie od razu przypadli do gustu.
Nurtuje mnie ten fragment z 10 odcinka "Hrabiny de Monsoro", który wrzucałam tutaj x postów wcześniej.
https://www.youtube.com/watch?v=yFVT4E25Umw&t=23m58s
Z czego oni wszyscy mają taki polew. Co takiego powiedział Chicot, że Schomberg i Quelus dosłownie pękali ze śmiechu, a król usiłował bezskutecznie się nie roześmiać?
Domyślam się, że chodzi o osobę Briana de Monsoreau, bo nasz dowcipny błazen mówi coś o "głównym łowczym", a potem dodaje "głupiec".
Igraine, czy mogłabyś tak ogólnie streścić co mówią bohaterowie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tosca
Kompan
Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 7989
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:44, 16 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Esfir napisał: |
Nurtuje mnie ten fragment z 10 odcinka "Hrabiny de Monsoro", który wrzucałam tutaj x postów wcześniej.
https://www.youtube.com/watch?v=yFVT4E25Umw&t=23m58s
Z czego oni wszyscy mają taki polew. Co takiego powiedział Chicot, że Schomberg i Quelus dosłownie pękali ze śmiechu, a król usiłował bezskutecznie się nie roześmiać?
|
Przepraszam, że się wtrącę, ale czy tu przypadkiem nie chodzi o to, że towarzystwo już się domyśla, że Diana nie jest wierna mężowi a skoro hrabia Monsoreau został mianowany głównym łowczym to powinien "zapolować" na kochanka żony?? Tak sobie zupełnie po amatorsku gdybam i czekam na komentarz Igraine.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|